O… grze Sagrada i dodatku Jeszcze więcej szkła!

Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarze gier otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa FoxGames.

Dziś o grze Sagrada. która trafiła do mnie po dodruku polskiego wydania wraz z rozszerzeniem – Jeszcze więcej szkła. Jako, że dodatek nie wywraca gry do góry nogami i wprowadza raczej nieduże zmiany, pakuję moją opinię o nim tutaj, a nie w odrębnym materiale.

Info:

Autorzy (Sagrada oraz Jeszcze więcej szkła: Daryl Andrews, Adrian Adamescu
Polski wydawca: FoxGames
Liczba graczy: Sagrada (podstawka) 1-4, Jeszcze więcej szkła 1-6
Czas gry: ~30-45 minut?

W skrócie i ogółem – o zasadach:

Sagradą:

rządzą proste reguły. Gracze biorą ramki witraży, w które wsuwają karty wzorów. Dodatkowo w każdej partii będą mieli dostępne do użytku karty narzędzi – opłaca się je znacznikami uznania (te zaś dobierają zgodnie ze wskazaniem na karcie wzoru). Nie zabraknie celów do wypełnienia – po jednym indywidualnym oraz trzy otwarte dla wszystkich – grupowe.

W trakcie rozgrywki przyjdzie im umieszczać kości (niebieskie, żółte, fioletowe, zielone i czerwone) w swoich witrażach. Są z tym oczywiście związane konkretne zasady. W prostych słowach chodzi o to, żeby układać je w taki sposób, by spełniały wymagania pola, w które je wkładamy (kolor, wartość), a także nie sąsiadowały bokami z inną kością/kostkami o tej samej wartości lub kolorze.

Co więcej wspomniane wcześniej narzędzia pozwalają na odpalenie fajnych zdolności, po wcześniejszym wydaniu znacznika lub dwóch. Cele natomiast dostarczają punktów na koniec gry, jeżeli uda się spełnić ich wymagania.

W rozszerzeniu Jeszcze więcej szkła:

zmian nie ma wiele. Dodatek wprowadza trochę nowych kart – w tym wzorów czy narzędzi. Jest też tacka na kostki i zestaw komponentów dla dwóch graczy, by można było zagrać w Sagradę w pięć lub sześć osób. Ale co chyba najciekawsze i najważniejsze to to, że dodatek niesie ze sobą planszetki prywatnego zasoby szkła, które są istotne z punktu widzenia nowego wariantu gry. Otóż chodzi o to, że gracze zaczynają z takim właśnie prywatnym zasobem, który składa się z dziesięciu kostek – po dwie z każdego koloru. W trakcie partii mogą pobierać je, by dołożyć do swojego witrażu. W podstawce w każdej rundzie gracz mógł umieścić dwie kości na rundę, obie z ogólnej puli. Prywatny zasób powoduje, że z ogólnej bierze się tylko jedną.

I to mniej więcej tyle. Po więcej odsyłam do obu instrukcji.

Wrażenia, refleksje, szczegóły:

Wykonanie:
Gdyby nie jeden mały szczegół, byłoby super. Piękna szata graficzna, komponenty w świetnej jakości, czytelne, kolorowe… no miodzio. Gra bardzo mi się podoba, wpada w oko, przyciąga wzrok, i to już samym pudełkiem. Zarówno dodatek jak i podstawowa gra mają się od tej strony świetnie. Ale… no właśnie, gdyby nie mały szczegół: rozróżnienie kości niebieskich i fioletowych. Z mojego punktu widzenia (daltonizm) różnice między nimi są tak niewielkie, że gdyby nie pomoc współgraczy lub zmiana barwy oświetlenia mógłbym sobie granie w Sagradę prędko odpuścić… Eh… i właśnie dlatego jest tylko dobrze, a nie bardzo dobrze…

Czas rozgrywki:
Gra się dość szybko, bez większych przestojów. No może bliżej końca rozgrywki czas oczekiwania na ruch nieco się wydłuża, bo w witrażach robi się ciaśniej przez co nie jest już tak swobodnie, ale to drobiazg. Partia w Sagradę z dodatkiem czy bez nie zabiera zbyt dużo czasu. Chociaż… niech będzie, że delikatnie szybciej jest z użyciem Jeszcze więcej szkła – tam dzięki zastosowaniu prywatnych zasobów gracze mogą kapkę wcześniej zaplanować i sprawniej wykonywać swoje akcje.

Klimat:
Nie czuję go zupełnie, ale chyba nie o to tu chodzi. Wystarczy mi piękne wydanie i fajna mechanika by cieszyć się grą.

Regrywalność:
Dzięki wielu zmiennym Sagrada (tak w podstawce jak i z rozszerzeniem) jest w mojej ocenie bardzo regrywalna. Karty wzorów, karty narzędzi, cele, losowy dobór kostek z woreczka oraz turlanie… trochę tego jest. Kombinowanie też jest spoko i choć czynności do wykonania są bardzo proste to w zupełności wystarczą, by dobrze się bawić.

Próg wejścia (przystępność):
Niski. Reguły gry nie są skomplikowane i wiele w tej kwestii dodatek nie zmienia. Z wyjaśnianiem obyło się bez komplikacji, z ogarnięciem instrukcji też. Sagrada wydaje się być świetnym wyborem jeżeli chodzi o planszówkę dla graczy początkujących. Dla tych zaawansowanych też się nada, choć myślę, że będzie to bardziej uzupełnienie między cięższymi tytułami, pozycja na luźną rozgrywkę, a nie główne danie wieczoru.

Negatywna interakcja:
Zabieranie kostek czy używanie narzędzi (w tym to, że za drugim i kolejnym razem aktywacja danej karty narzędzia wymaga wydania dwóch, a nie jednego znacznika uznania) to uważam delikatna forma interakcji między graczami, która spokojnie tu wystarcza.

Losowość:
Sporo – głównie za sprawą dobieranych z worka kostek i rzucaniu nimi. I tu dużą rolę odgrywać może rozszerzenie, które nieco pomaga poradzić sobie z losowością. Dzięki posiadaniu prywatnego zasobu szkła od samego początku gry możemy zacząć planowanie.

Podsumowanie:

Zacząłem od podstawki i… jeszcze zanim skończyłem pierwszą partię byłem bliski stwierdzenia, że to pierwszy i ostatni raz kiedy siadam do Sagrady. Kolory kostek załatwiły temat. Nie byłem w stanie rozpoznać, które są niebieskie, a które fioletowe. Uh, fatalne wieści, bo rozgrywka okazała się być bardzo ciekawa, zwiastowała wciągającą zabawę… tyle, że takie granie trudny nazwać przyjemnym. Ale upłynęło trochę czasu i postanowiłem spróbować raz jeszcze. Tym razem pod inną żarówką. I szkoda, że nie wpadłem na ten pomysł od razu, bo w nowym oświetleniu problem z kolorami przestał być… problemem – nagle ujrzałem Sagradę tak jak chciałbym ją widzieć. Pograliśmy, potem znowu i znowu i łał, jaka ta gra jest fajna. Z przystępnego, bardzo łatwego do opanowania systemu lokowania kości czerpałem całą masę czystej frajdy. Lekkostrawne, ale jednak zmuszające do ruszenia makówką wybory angażują graczy już od pierwszych minut partii. Co ważne, warto zerknąć czasami na to co dzieje się na witrażach rywali, by skalibrować swój plan działania i dobierać odpowiednie kostki. Owszem, losowość bywa tu złośliwie niefajna, ale w stopniu umiarkowanym, takim w pełni do zaakceptowania. A że robi ona robotę w kwestii regrywalności – nie będę narzekał.

A Jeszcze więcej szkła? W mojej opinii nie jest to przymusowy dodatek, który musi stać się integralną częścią podstawki. Tak – dobrze się w niego wpasowuje. Tak – daje nieco więcej kontroli nad tym jakie kości i kiedy pojawią się w naszym witrażu. I tak, jest niezły, fajnie z nim grać. Ale nie – bez niego wrażenia płynące z zabawy Sagradą są nadal dobre. Myślę, że znacznie bardziej istotny będzie z punktu widzenia graczy, którzy siadają do planszówek w grupach liczących pięć lub sześć osób. Wtedy Jeszcze więcej szkła wydaje się być niezbędnym uzupełnieniem.

Bardzo podoba mi się Sagrada. Solidna, nieskomplikowana, przepięknie wydana planszówka, która świetnie nadaje się dla szerokiego spektrum odbiorców. Od początkujących, przez średnio zaawansowanych, na zaawansowanych kończąc. Myślę, że w każdej z nich znajdą się jej zwolennicy. To wartościowa pozycja. Oj wartościowa.

Ode mnie tyle. The end.

Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa FoxGames. Dzięki!