Klawa esencjami zabawa… Res Arcana!

Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Rebel.

W trakcie partii gracze mają do dyspozycji różne artefakty, przedmioty, monumenty, moce prowadzonych przez siebie magów oraz płytki enklaw mocy. Ich celem są punkty zwycięstwa. To wyścig – kto pierwszy osiągnie wymagany pułap punktowy, zakończy partię. Brzmi nieco tajemniczo, niejasno? W praktyce wcale nie jest. Oto Res Arcana, niewielka, szybka i przystępna gra wydana po polsku przez wydawnictwo Rebel.

Info:

Autor: Tom Lehmann
Polski wydawca: Rebel
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ~30-60 minut?

W skrócie i ogółem – o zasadach:

Esencje – to drewniane znaczniki w różnych kolorach. Występują: wigor, życie, złoto, spokój i śmierć.
Artefakty – karty, które gracze mają na ręce oraz w swoich taliach. Zagrywa się je opłacając koszt (czasami wynosi zero) w esencjach.
Magowie – każdy gra z jednym, od początku już wystawionym na stole.
Monumenty – znowu karty, nabywane podczas rozgrywki – koszt: cztery esencje złota.
Enklawy mocy – spore płytki, można je zdobyć opłacając koszt w trakcie rozgrywki. Komplet jest jawny od początku partii.
Magiczne przedmioty – płytki przedmiotów są jawne dla wszystkich graczy, zawsze mamy jeden z przedmiotów – wymieniamy go co rundę.

W Res Arcana zdecydowana większość elementów jest źródłem jakiś mocy i/lub zdolności. Ich wykorzystywanie jest ważne dla rozgrywki, bo pozwala np. na zdobywanie esencji, gromadzenie ich na komponentach czy też przerabianie czegoś w coś innego. I na tym w dużej mierze opiera się zabawa, by wykorzystywać swoje zasoby i zdobywać punkty zwycięstwa.

Struktura rundy jest następująca:
Zaczynamy od zbiórki esencji, czyli używamy zdolności, które pozwalają ją pozyskiwać. Dodatkowo możemy też zebrać te esencje, które zgromadziliśmy na swoich komponentach gry.
Dalej przechodzimy do fazy akcji – robimy jedną akcję, potem kolejny gracz jedną i tak dalej.
Co możemy robić?

  • zagrać kartę artefaktu,
  • kupić monument,
  • kupić enklawę,
  • aktywować komponent, co oznacza, że odpalamy jego moc,
  • odrzucić kartę z ręki i zdobyć za to albo jedną esencję złota albo parę dwóch tych samych lub różnych innych esencji,
  • spasować.

Pasowanie powoduje, że gracz zgarnia znacznik pierwszego gracza, który na potrzeby sprawdzania stanu punktów daje jeden punkt zwycięstwa. Co więcej, wymienia posiadany aktualnie przedmiot na inny dostępny oraz dobiera kartę artefaktu.

Gdy wszyscy spasują następuje sprawdzenie zdobytych punktów – jeżeli przynajmniej jeden z grających osiągnął pułap dziesięciu lub więcej kończymy partię. Jeżeli nie – przygotowuje się co trzeba, w tym przekręcone w rundzie karty i zaczyna kolejną rundę.

Dodam jeszcze, że w Res Arcana posiadamy w swoje talii tylko osiem kart, z których trzy mamy na ręku jako startowy zestaw. Są różne metody przygotowania sobie takiego kompletu. Można zdać się na bardziej lub mnie losowy, instrukcja nieźle to opisuje.

Ode mnie to w tej kwestii tyle. Po więcej odsyłam oczywiście do instrukcji.

Wrażenia, refleksje, szczegóły:

Wykonanie:
Jest estetycznie, czytelnie, ładnie. Nie mam zastrzeżeń. Podoba mi się szata graficzna, podobają oznaczenia, które szybko okazały się zrozumiałe. Niezbyt duże pudełko mieści fajny insert z wieczkiem na esencje. Przydatna rzecz, która ułatwia segregację i rozgrywkę. Wykonanie: na plus.

Czas rozgrywki:
To nie jest długa gra. By zgarnąć te dziesięć punktów nie trzeba wiele czasu, szczególnie wtedy, gdy gracze wiedzą już o co w Res Arcana chodzi i nie muszą wracać do instrukcji. Przestojów nie uświadczyłem, bo robienie pojedynczych akcji na zmianę powoduje, że rozgrywka jest bardzo dynamiczna. Czas gry: na plus.

Klimat:
Jak dla mnie: zerowy. Sucha to gra, bez klimatycznej otoczki. Niestety. Z drugiej jednak strony nie wydaje mi się, by był to duży problem. Tytuł nadrabia między innymi mechaniką, prostymi regułami czy niedługim czasem potrzebnym na rozegranie partyjki. Ot, żeby przysiąść i pokombinować – mogę obejść się więc bez wczuwania.

Regrywalność:
SUPER. W pierwszej chwili miałem wątpliwości czy te osiem kart artefaktów i trochę innych wprowadzających lekką zmienność elementów zagwarantuje mi przyjemną zabawę na więcej niż kilka zmagań, ale wyszło na prawdę porządnie. Jestem zdania, że system Res Arcana oferuje świetną regrywalność. To jedna z mocniejszych stron gry.

Próg wejścia (przystępność):
Niski. Zasady są przystępne i da się je szybko wyjaśnić. Nie widzę tu nic zbyt skomplikowanego nawet dla początkujących graczy. Inna sprawa, że rozgrywka jest wystarczająco głęboka, by dać frajdę z główkowania nie tylko im, ale także zaawansowanym planszówkowiczom.

Negatywna interakcja:
Umiarkowana. Przejawia się trochę w wyścigu np. o enklawy mocy. Bywa, że więcej niż jedna osoba dąży do zdobycia którejś z nich, co za tym idzie, gdy zwędzą nam daną sprzed nosa jest to średnio miłe uczucie. Inna sprawa to atakowanie graczy z użyciem mocy zmuszającej do odrzucania esencji – to już bardzo bezpośrednie i dość złośliwe narzędzie do krzyżowania komuś szyków. Przyznam, że nawet nieco mnie to stresowało, gdy wiedziałem, że nie mam jak się w danym momencie obronić (brak mocy reakcji specjalnie do tego przeznaczonej).
Ważną częścią rozgrywki może też być wariant z końcówki instrukcji mówiący o budowaniu talii na zasadzie dobierania i przekazywania sobie kart między graczami – wtedy mamy możliwość coś komuś podebrać już na etapie przygotowania gry.

Losowość:
Niby nieduża, a jednak momentami odnosiłem wrażenie, że ma spory wpływ na zabawę. Np. w układzie kart w stosie monumentów – może dojść coś co pasuje do naszej kompozycji artefaktów albo nie. Inna sprawa, że dobór ośmiu startowych kart losowo to zdecydowanie gorsze, wręcz po prostu słabe rozwiązanie na złożenie talii w porównaniu do metody alternatywnej, gdzie mamy wybór i chociaż częściową kontrolę nad tym z czego będziemy korzystać w danej partii.

Podsumowanie:

Res Arcana, głównie z uwagi na autora, który kojarzy mi się z bardzo dobrymi tytułami, wzbudziła zainteresowanie i wywindowała oczekiwania na wysoki, wyyysoki poziom. I co? I nie zawiodłem się. Mała, można chyba spokojnie powiedzieć, że w pewnym sensie kompaktowa karcianka oferuje wyśmienitą rozrywkę. Śmiga płynnie, dynamiczna, wciągająca, wykonana ładnie, czytelna, nieskomplikowana oferuje model rozgrywki, który z pewnością może się podobać. Res Arcana ma to 'coś’. Choć od mechanicznej strony nie wydaje się innowacyjna pod żadnym względem, ostatecznie broni się grywalnością, systemem który wciąga i pobudza szare komórki do myślenia. Przy Res Arcana przyjemnie usiąść i główkować odkrywając małe zależności między komponentami gry – budowanie silniczków napędzających maszynkę do wyrabiania czy przerabiania esencji daje mnóstwo satysfakcji. To po prostu klawe zajęcie na niedługi czas. No właśnie, czas. Na rozegranie partii nie potrzeba go zbyt wiele – to dobrze. Nie tylko czyni to z Res Arcany tytuł szybki, ale również powoduje, że proste czynności wykonywane w trakcie rozgrywki nie stają się prędko nudne i powtarzalne. Te kilkanaście, może kilkadziesiąt minut to myślę, w sam raz na grę tego kalibru.

Czy coś mi się tu nie podoba? Pewno ciut losowość, głównie w przygotowaniu zestawu kart, którymi mamy grać, ale na szczęście da się temu całkiem nieźle zaradzić. Kwestia klimatu – z nim też nie jest najlepiej. No i ostatecznie może też to, że niektóre komponenty sprawiają wrażenie znacznie lepszych od innych, ale nie pokuszę się o wystawienie im konkretnej oceny – trudno stwierdzić na ile są zbalansowane. Tyle, że to ostatnie to już wyjątkowe czepialstwo z mojej strony.

Finalnie Res Arcana oceniam pozytywnie. To świetna pozycja. Zdecydowanie produkt wysokiej jakości. Nie zawiodłem się i czekam na rozszerzenia… oby się pojawiły… !

Najbardziej lubię (mocna strona):
Proste zasady i wciągający system (budowanie silniczka) – wyścig o punkty!

Najmniej lubię (słaba strona):
Hm… chyba losowość.

Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Rebel. Dzięki!