Przedpremierowo… Kacper Ryx i król żebraków!

Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem później bezzwrotnie od wydawnictwa JaMa – prototypowy został odesłany.

Więcej zdjęć? Wersja po ufundowaniu: Look inside! – Kacper Ryx i Król Żebraków

Tu możecie znaleźć kampanię gry!

Sporo czasu upłynęło od startu kampanii gry planszowej Kacper Ryx i król żebraków. Na chwilę, w której piszę te słowa, ekipa odpowiedzialna za tytuł uzbierała 93% potrzebnej kwoty, a do końca projektu pozostało już tylko 6 dni. Ja natomiast, całkiem niedawno miałem przyjemność obcować z prototypem Kacpra i pozwoliłem sobie sprawdzić jak działa w układzie na dwóch i czterech graczy. Ponieważ planszówka nie była jeszcze w wersji finalnej, moje słowa również są tylko i wyłącznie luźnym poglądem. Bądź co bądź, powinny dać Wam wstępny obraz tego, co oferuje gra. Zatem – do dzieła!

Jak to działa i cóż to jest?

Zmagania przyjdzie Wam toczyć przy kolorowej planszy Krakowa z epoki renesansu. Używając kart akcji, zwykłych i specjalnych, podpierając się kompanami, gangiem zbirów i hersztem, będziecie próbowali przejąć kontrolę w dzielnicach miasta, wykonywać zadania i wieść życie typowego, miejscowego rzezimieszka. W zanadrzu macie sporo możliwości, by pokazać kto jest największym z… żebraków? Głównym tego narzędziem będzie zestaw kart podstawowych, które z wykorzystaniem niezłego mechanizmu obracania, pozwolą między innymi na: wszczynanie burd, kradzieże, żebry, czy też zwyczajny – ruch. Dodatkowo zakres swobody rozszerzają postaci bardzo mocnych kompanów i pula kartoników zdolności specjalnych.

kacper6

Abstrahując od klimatu, głównym zamierzeniem jest rozkładanie i poruszanie swoich armii na polach planszy, zajmowanie lokacji i czerpanie z nich zysków. Do wszystkiego dodajemy solidną talię kart, głównie przydatnych w bitwach z innymi graczami oraz miejscami neutralnymi. W międzyczasie próbujemy wykonywać powierzone zadania i sporo rzucamy kostkami. Te zaś wprowadzają odrobinę dodatkowej wariacji do gry. Strategiczne zacięcie, negatywna interakcja, sporo walki i dość dużo turlania – ot cały Kacper Ryx.

PS: Cel gry? Zebrać jak najwięcej punktów zwycięstwa lub ukończyć jako pierwszy – cztery zadania.

Wrażenia:

Oto ja

Na ocenę elementów i instrukcji przyjdzie jeszcze wszystkim chwilę poczekać. To co otrzymałem ja, wygląda bardzo obiecująco. Przyznam się, że pierwszy raz obcowałem z dużym prototypem na poważnie i nie oczekiwałem zbyt wiele. Równie dobrze w pudle mogłem znaleźć białe karty w koszulkach, kupkę żetonów z dowolnej innej planszówki i jakąś papierową planszę. Nie tym razem. Pudełko zaoferowało mi trochę więcej.

Częściowo karty okraszone są pięknymi grafikami, stylizowanymi na wzór szkiców koncepcyjnych – na moje oko: niczego sobie! Co prawda małą zadrę pozostawiają niektóre ilustracje, wyglądające jak zamazana fotografia, ale to drobiazg i szybko się do nich przyzwyczaiłem.

Następnie plansza – ta jest szczegółowa, z drobno przedstawionym miastem oraz z czytelnymi ikonami w wymaganych miejscach. Chociaż nogi nie poniosły mnie nigdy do Krakowa, nie zdziwiłbym się, gdyby mapa była faktycznym odwzorowaniem obszaru z tamtego okresu. Także o żetony zadbano należycie i choć daleko im do figurek, które chętnie bym tu widział, to jednak mają swoje indywidualne oznaczenia konkretnej gildii i są po prostu ok. Podejrzewam, że część elementów ulegnie zmianie, jednak jak na razie zapowiada się super.

kacper2

Podkład fabularny

Pora przyznać się, iż z książkami Kacpra Ryxa jestem na bakier i nie znam ani jednej. Toteż okiem kompletnego laika oceniłem jaki wydźwięk klimatyczny ma planszówka. Niestety ciężko mi zidentyfikować imiona hersztów czy pomocników, tak samo jak wstawek tematycznych na kartach, więc nie wiem czy nawiązują do literatury. Nie zmienia to faktu, że całkiem przyjemnie się je czyta i choć czasami się powtarzają, stale budują, podszyty kryminałem, klimat. Do tego, tzw inwestygacje wprowadzają fajne, nieprzewidywalne sytuacje, które opowiadają z opóźnieniem o tym, co wydarzyło się w mieście. Dla jednego ze współgraczy była to największa zaleta zabawy, cała ta podkolorowana historia wraz z nazwami kart i ilustracjami. Ufając jego odczuciom – klimat zaliczam na plus.

Burda, żebry, mechanizmy

W Kacpra upchano mnóstwo ciekawych mechanizmów kształtujących rozgrywkę. Przykładowo, jedna z bardziej złożonych funkcji – zarządzanie akcjami – składa się aż z trzech części! I choć trąca to przesytem, wcale tak nie jest i działa nad wyraz sprawnie. O co chodzi? Ano rozpoczynamy od licytacji o miejsca na torze punktów akcji. Tych jest maksymalnie dziesięć. Później zużywamy tyle, ile udało się zdobyć, na konkretne posunięcia. Ostatecznie musimy pamiętać, że każda czynność wymusza na nas obrócenie karty na drugą stronę i udostępnienie sobie nowej akcji. Takie obracanie i planowanie jest niezwykle mózgożerne, lecz jednocześnie przeraźliwie absorbujące.

kacper5

Innym klawym rozwiązaniem są wspomniane wcześniej karty inwestygacji. Budzą w grze mały chaos, ponieważ w trakcie tury zbierane „w ciemno”, ujawniane są dopiero pod jej koniec. Ich kolekcjonerem może zostać każdy nierozważny kombinator, który lubi zbyt często turlać kością. W teorii, im więcej pochopnego rzucania, tym większa szansa na pomyłkę, niezdarność i namierzenie przez władze (czytaj: trafienie ścianki z jedynką). Później, odkrywając kartoniki przywitamy się z fabularną historyjką, najczęściej z mało radosnym finałem. Innymi słowy: Kacper Ryx wpada na trop niechlujnie wykonanej roboty i przybliża graczy do końca zabawy. Skutek? Jeśli znacznik upływu czasu spotka się na swoim torze ze znacznikiem detektywistycznego śledztwa, gra dobiegnie końca. A wniosek? Element ten zapobiega nadmiernemu turlaniu i fajnie modeluje losowy aspekt zabawy – nie zapominając o barwnej wstawce tematycznej.

Ostatecznie turlnięcia w Ryxie są częstą czynnością i zdążyły popsuć niejeden misterny plan. Chyba największy wydźwięk kostek czuć na polu walki w trakcie burdy. Co prawda ich siła zależy od liczby jednostek, więc jest szansa zwiększyć prawdopodobieństwo wygranej, jednak całkowicie losowości zabić się nie da. I tak, będąc z pechem za pan brat, możemy ugrać całe nic i stracić sporo w trakcie jednej, pospolitej burdy. A walczyć trzeba, bo od pojedynków zależy dużo. Na nasze szczęście punkty zwycięstwa zdobywamy również na inne sposoby. Żebracze manewry nie muszą ograniczać się tylko do kostek.

kacper3

Dodatkowe bajery:

Szemrana kompania

Kompani. Silnoręki przyjaciel to nie lada podpora, więc warto o takiego zadbać zawczasu. W życiu każdego podstępnego bandyty dobre wtyki to co najmniej połowa sukcesu. Nie inaczej jest tutaj. Werbując jegomościów, odniosłem wrażenie, że ich zdolności są niebywale silne i nie sposób się bez nich obejść. Kto wie, może nawet w niektórych układach są zbyt mocni? Traktować ich jako przypadkowy dodatek nie sposób, zatem chęć do brudnej roboty złodziejskiej braci dobrze jest czasem wykorzystać. Ponadto, sam fakt istnienia kompanów, uważam za fajne rozwiązanie głównie dlatego, że są kolejną formą akcji z której możemy skorzystać i która pozwala na poszerzenie planów taktycznych.

Zmysł detektywa

Gdyby okazało się, że grający spodziewali się większego wyzwania w dążeniu do opanowania Krakowskich alejek, będą mieli sposobność zwiększyć sobie poziom trudności. Jeśli zechcą, mogą wpakować na planszę detektywa, który poruszał się będzie losowo i węszył za sensacją. Gdyby zdarzyło mu się przydybać, któregoś z naszych kamratów, obdaruje go w podzięce, jedną lub więcej, kartą inwestygacji. Słowem – nic wesołego. Pytanie, czy faktycznie warto dokładać sobie Kacpra Ryx’a na kark? Sam nie wiem, wydaje mi się, że to zbyt wiele dla żądnych żebraczego prymu graczy. Być może Ci bardziej doświadczeni poradzą sobie z wędrującym detektywem, ja lepiej i spokojniej bawiłem się bez niego.

Cóż począć?

Słowo klucz: czas. Dobrze przemyślana tura to klucz do zwycięstwa, więc zablokowanie rundy przez kogoś z towarzystwa nie powinno dziwić. Nie raz i nie dwa znalazłem chwilę, by wyskoczyć do kuchni uzupełnić paliwo, bo akurat wybitny strateg musiał przemyśleć swój plan. Przepychanie się w kilku na planszy Krakowa nie należy do najłatwiejszych, więc aby zrobić to dobrze, trzeba troszkę się napracować. Dlatego też czas gry nie należy do najkrótszych, szczególnie w przypadku pierwszych partii. Planowanie działań, przewidywanie, wróżenie z fusów, i wszystkie inne bajery, które mają przybliżyć nas do zwycięstwa spowodują chwilowe przestoje. Tak, żebractwo i zabawa w gangstera to nie bułka z masłem. Wymaga cierpliwości.

Gdzie dwóch się bije…

W zależności od liczby graczy, plansza obejmuje inny zasięg lokacji. Im mniej cwaniaków, tym mniejsza powierzchnia użytkowa. Dla przykładu, gdy bawimy się we dwójkę, mamy do dyspozycji tylko sześć pól Krakowa, a do tego zmienia się cel gry – kto pierwszy wykona cztery ogólnodostępne misje, nałoży koronę króla żebraków. Tryb ten jest zdecydowanie szybszy niż trzy lub czteroosobowy i z pewnością kalibrem nieco lżejszy. W sam raz na szybką partię, którą spokojnie można zamknąć w 30/40 minut. Jest mnie do planowania, mniej do przewidywania, a koncentracja na zadaniach mocno definiuje podejmowanie akcji. Jeśli akurat nie macie dużo wolnego, a chcielibyście pokombinować trochę bardziej niż w zwykłą imprezówkę, to zmagania z Kacprem mogą być mądrym wybórem.

kacper4

Fanfary:

Zbierając wszelkie powyższe „mądrości” w jeden akapit chciałbym powiedzieć, że: Kacper Ryx i Król Żebraków to kawał niezłej gry ze sporym potencjałem. Pracując na prototypie, z wstępnie nakreśloną instrukcją mogłem odnieść trochę błędne wrażenia. Jednak opinia ogóły nie ulega wątpliwości. Nie spotkałem się z żadną skrajnie negatywną reakcją podczas walk na planszy renesansowego Krakowa, a wręcz przeciwnie, odczucia były bardzo optymistyczne. Wprawdzie wiele niejasności budziła instrukcja, lecz esencja i pomysł na grę wzbudziły pochlebny odzew. Spory zasób akcji, ładne wykonanie i wielkie możliwości taktyczne rysują obraz planszówki dobrej i ciekawej. Najłatwiej byłoby stwierdzić – spróbujcie sami – jednak możliwości macie ograniczone. Ja z przyjemnością zasiadłbym do Kacpra raz jeszcze. Mam nadzieję, że będę miał taką możliwość.

Jednym zdaniem:

Sporo strategicznego móżdżenia, okraszonego ciekawymi mechanizmami i rzucaniem kostkami – a wszystko to pośród Krakowskich uliczek pełnych zbirów, żebraków i złodziejaszków.

Pamiętaj, zostawiając lajka łechtasz ego autora tekstu i zdjęć.