Długouchych obecność… recenzja Królestwa Królików!

Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Egmont.

Terytorialne króliki…? Takie co to zasiedlają miasta, poławiają ryby, zbierają drewno, marchewki…? Wznoszą imperium zagarniając coraz to więcej i więcej terenów? Yhy… Ich majestatyczne budowle łaskoczą chmury, a urodzajna gleba zasila konto możnowładców w drogocenne punkty zwycięstwa. Ah. Te uszy. Ta fantazja. Królestwa. Królików.

Info:

Autor: Richard Garfield
Polski wydawca: Egmont
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ~40-60 minut?

W skrócie i ogółem – o zasadach:

Celem gry są punkty zwycięstwa (ikonki marchewek), które zdobyć można zarówno w trakcie partii – zgodnie z przelicznikiem: liczba wież razy wszystkie rodzaje surowców produkowane na danym obszarze (księstwie) – jak i na jej koniec – za karty pergaminów. Ten z graczy, który zbierze najwięcej wygrywa rozgrywkę.

Na początku każdej rundy gracze otrzymują karty, z których będą dobierać dwie, a pozostałe przekazywać do sąsiada. Następnie obie zagrają (czasami odkładając do użytku na później) i powtórzą proces na nowo – z otrzymanych kart dobiorą dwie, a resztę podadzą dalej. Gdy skończą wymianę i wyłożą wszystkie 'wędrujące’ karty przystąpią do fazy budowy. W tym momencie, jeśli zechcą i mogą, wystawią na planszę zdobyte wcześniej budynki, a następnie przejdą do punktacji (faza zbiorów).

Taki proces ma miejsce przez cztery rundy, po których następuje rozliczenie kart pergaminów, a partia się kończy.

Wariant dwuosobowy nieco się różni, ale po informacje uzupełniające odsyłam oczywiście do instrukcji. 🙂

Wrażenia, refleksje, szczegóły:

Wykonanie:
Królestwo Królików prezentuje się po prostu bajecznie. Kolorowa zawartość, w tym ogromna ilość miniaturowych figurek, do tego zamki, znaczniki, mnóstwo kart – często o całkiem zabawnych nazwach oraz z wyśmienitymi ilustracjami to duży atut gry. Tylko plansza jakaś taka niewielka, ciasna, utrudniająca obsługę głównie w końcowej fazie rozgrywki [uzupełnienie: niedawno dowiedziałem się, że jest możliwość zdobycia większej planszy – jak to zrobić, nie jestem do końca pewien, ale sądzę, że warto to sprawdzić]. Niemniej jednak to drobiazg w porównaniu do barwnej całości, która po rozłożeniu i zapchaniu królikami prezentuje się wspaniale. Pod względem jakości zaś jest całkiem nieźle i jedyne co średnio mi się podoba to materiał z jakiego zrobiono karty – kiepsko się je tasuje – podejrzewam, że odpowiednie koszulki powinny rozwiązać ten problem.

Czas rozgrywki:
Przyzwoity. Gdy już złapaliśmy wprawę poszło gładko i szybko (z początku nie byłem pewien jakie pola obsadzać królikami, co zbierać itd.). Myślę, że wtedy gra oscylowała w granicach godziny – może godziny z minutami. To dobry czas. Co ważne – w trakcie rundy jest sporo do roboty, więc nie ma tu miejsca na nudę i zastój.

Klimat:
Raczej umowny. Fajne ilustracje to w tym przypadku dla mnie zbyt mało, by go zbudować. Sądzę, że jest słabo oddany – a szkoda. Nazwa brzmi ciekawie, mechanicznie jest świetnie, ale klimatem Króliki nie błyszczą. Nie jest to wielki kłopot, bo szczęśliwie tytuł broni się grywalnością, interakcją i szeregiem innych, mocnych zalet.

Regrywalność:
Bardzo dobra. Królestwo Królików to przyjemny tytuł o lekkiej mechanice i dużej liczbie prostych wyborów. Angażuje graczy, zmusza do obserwowania planszy i prób kontrolowania kart krążących między nimi. Losowość pomaga utrzymać zróżnicowanie w trakcie partii, a interakcja z przeciwnikami zaostrza rywalizację. Dzięki temu regrywalność wychodzi zdecydowanie na plus. To silna cecha gry.

Próg wejścia (przystępność):
Jeszcze gdzieś tak w trakcie pierwszej i drugiej gry czułem się kapkę zagubiony. Nie do końca wiedziałem co robić, by wygrać. Partie wydawały mi się bardzo losowe i chaotyczne. Dopiero później, przez pryzmat już ukończonych partii zacząłem 'ogarniać’ i załapałem jak te całe Króliki ugryźć. Niemniej jednak same reguły planszówki do trudnych nie należą. Instrukcja napisana jest klarownie, pojąłem ją więc z łatwością. Innymi słowy: próg wejścia jest dość niski.

Negatywna interakcja:
Za ten element w większości odpowiedzialny jest draft. Przekazywanie i zabieranie kart, które pozwalają obsadzać tereny oraz wznosić na nich budynki (wśród których są np. obozy pozwalające na zajmowanie wolnych pól bez odpowiadającej im karty) to składowe planszówki odpowiedzialne za negatywną interakcję. I taka ilość oraz forma w mojej ocenie w zupełności wystarczy – swoją drogą w dużej mierze od samych graczy zależy jak dotkliwa ona będzie.

Losowość:
Ani za duża, ani za mała. Czasami trochę szkoda, że nie wszystkie karty z talii pojawią się w grze (jakaś ich część pozostaje niedobrana). Czasami może się też trafić wyjątkowo pechowy rozkład i ktoś będzie mógł przejąć te przydatniejsze zanim trafią w nasze ręce. Z drugiej strony możliwość wzięcia dwóch, a nie jednej karty i tak pozwala na nie najgorszą kontrolę sytuacji. Ostatecznie losowość jest tutaj spoko, daje radę.

Podsumowanie:

Królestwo Królików okazało się wspaniałym tytułem, który dał mi, a patrząc na współgraczy podejrzewam, że nie tylko mi, mnóstwo frajdy. Intrygujący temat, prościutkie zasady, wygląd i dużo innych pozytywnych cech przyciągnęło mnie z łatwością. I z dużą łatwością również wyjaśniałem ją nowym graczom, by chwilę później móc rzucić się w wir walki o punkty.. tfu, marchewki… na chwilowo jeszcze wolnym od natłoku króliczej nacji terytorium. Powoli acz systematycznie zapełniające się pionkami długouchych ziemie nie tylko wyglądają dobrze, ale i wciągają dając przy tym dużo satysfakcji z zasiedlania oraz punktowania co rundę. Emocje choć stonowane pojawiają się co jakiś czas, bo zabranie ważnej karty czy wyrzucenie komuś obozu do szczególnie uprzejmych zagrań raczej nie należy. Całość działa nieźle i kuleje tylko czasami, głównie za sprawą losowości lub chaosu podczas początkowych zmagań z grą. Finalnie zatem Królestwo Królików oceniam dobrze. Nie jest to może rewolucyjna planszówka, ale z pewnością jedna z tych, w które grałem z przyjemnością. Grałem chętnie.

Najbardziej lubię (mocna strona):
Łatwe reguły, dynamiczna rozgrywka.

Najmniej lubię (słaba strona):
Jakość kart, ociupinkę losowość.

Dlaczego na TAK:
Spoko gra – powinna nadać się zarówno dla początkujących jak i zaawansowanych graczy – łączy w sobie proste mechaniki i daje sporo fun’u.

Recenzja dokonana dzięki uprzejmości Kraina Planszówek. Dzięki!