Bogactwo i sława, rzeka, zabawa… recenzja gry Ganges!

Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Egmont.

Choć w wodach tego prawdziwego raczej niekoniecznie bym zanurkował, w Ganges planszowy zagram chętnie. Jakiś czas temu tytuł ten wpadł mi w ręce i szybko wylądował na stole. Po przeczytaniu zasad pomyślałem, że może być całkiem niezłą grą. I słusznie, bo faktycznie przypadł mi do gustu.

Info:

Autorzy: Inka Brand, Markus Brand
Polski wydawca: Egmont
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ~45-75 minut?

W skrócie i ogółem – o zasadach:

W trakcie partii gracze używają pionków do aktywowania akcji ponosząc przy tym koszt jeżeli dane pole tego wymaga. Efekty wysłania figurek do roboty mogą być różne, np.: poruszenie drewnianej łódki po torze rzeki, zarobienie punktów sławy czy bogactwa, zdobycie kostek, zbudowanie budynku na swojej planszy gracza (planszy prowincji). Kluczowe dla rozgrywki jest wybieranie odpowiednich akcji w odpowiednim momencie, tak, by wykorzystywać je jak najlepiej.

Grę wygrywa osoba, której znaczniki na torach bogactwa oraz sławy spotkają się lub miną. Oba tory poprowadzone są przy krawędzi planszy głównej, a postęp na jednym lub obu spowoduje, że w którymś momencie znaczniki gracza mogą się zrównać.

I to mniej więcej tyle – konkrety i pełne zasady znajdują się oczywiście w instrukcji – odsyłam więc do niej.

Wrażenia, refleksje, szczegóły:

Wykonanie:
Spotkałem się z różnymi opiniami, wśród których sporo było pozytywnych – że Ganges to ładna planszówka, że dobrze się prezentuje. Ja natomiast uważam inaczej. Niestety z wyglądu mi się nie podoba. Na planszy głównej 'dzieje się’ za dużo – mnóstwo kolorowych oznaczeń, obrazków, wszystko trochę się ze sobą zlewa. Kafelki prowincji są umiarkowanej urody, spośród komponentów wyróżnia się chyba jedynie składany słonik – znacznik pierwszego gracza. Cóż, Ganges zwyczajnie mnie nie urzekł. Co prawda jakościowo jest ok, ale wygląd chybił mój gust. Trudno. Całościowo zatem – przeciętnie.

Czas rozgrywki:
Ok. Jak na euro: nie za długi, nie za krótki – w sam raz. Gra jest dynamiczna i raczej nie ma w niej dłuższych przestojów (choć zupełnie niewielkie czasami mi się zdarzały). Nie nudziłem się w trakcie partii, miałem czym zająć umysł, a coś około godzinki na pojedynczą rozgrywkę oceniam jako dobry wynik.

Klimat:
Nie wczułem się. Suche euro z fajną mechaniką, ale niestety bez klimatu. Szczęśliwie w przypadku Gangesu zupełnie mi to nie przeszkadzało, by bawić się przednio.

Regrywalność:
Całkiem-całkiem. Losowość w kostkach, losowość ułożenia elementów prowincji, różne warianty rozgrywki, w tym możliwość modyfikacji pól (profitów) na torze rzeki czy dołożenia dodatkowych żetonów specjalnych (też dają korzyści) powoduje, że regrywalność znacznie zyskuje. W Ganges grało mi się dobrze i myślę, że chętnie jeszcze do niego wrócę. Wyścig po sławę oraz bogactwo przyjemnie pobudza zwoje mózgowe, zdecydowanie nie wieje nudą.

Próg wejścia (przystępność):
Niewysoki. Opanowanie zasad nie sprawiło mi problemu, a ich tłumaczenie przebiegało gładko. To dobrze świadczy – niepłytka rozgrywka z grubą szczyptą kombinowania na wierzchu, przy jednocześnie dość prostych regułach to silna strona tej gry. Ode mnie: plusik.

Negatywna interakcja:
Ok. Można sobie trochę poprzeszkadzać, ale nie jest to bardzo odczuwalne. Czasami zdarzało się, że ważne pole akcji zostało zajęte, lub ktoś dobrał kafel prowincji na który akurat miałem chętkę, ale żeby wpływało to mocno na mój plan działania… nie sądzę. Jeśli już – raczej tylko odrobinę.

Losowość:
Średnia, ale dobrze wykorzystana. Objawia się głównie przy płytkach prowincji (ułożenie w stosach) i podczas turlania koścmi. Czy będą to niskie wyniki czy wysokie, da się znaleźć dla nich przydatne zastosowanie, co z kolei zapobiega odczuciu, że pechowe turlanie wypacza rozgrywkę. No i taka losowość w kostkach trochę ukierunkowuje działania graczy, ale taki już urok Ganges’u. Wniosek: jestem na tak.

Podsumowanie:

Ganges to kawał porządnie zaprojektowanej euro gry. Podoba mi się, że mechanicznie działa jak należy – to świetnie naoliwiona maszyna. Nie przytłacza ogromem zasad jednocześnie oferując sporo fajnych wyborów, co ostatecznie tworzy ciekawą, niepłytką rozgrywkę. Przewaga zalet nad niedociągnięciami jest bardzo wyraźna. Detal taki jak klimat to właściwie tylko mile widziany, nie do końca wymagany, luksus w przypadku tak udanie poskładanej mechaniki. Z drugiej strony trochę szkoda, że z wyglądu mi nie podeszła, chociaż z tego powodu też nie zamierzam rozpaczać… Pozostaje cieszyć się, że całościowo to wartościowa pozycja, w którą fajnie się grało i myślę, że jeszcze długo grać będzie.

Podsumowując więc: Ganges daje radę. Ma wiele cech, które doceniam. Potencjalnie dobrą regrywalność, spoko zarządzanie kostkami, ekstra system punktowania, przystępne zasady… Znalazłem w nim mnóstwo przyjemnego główkowania związanego z budowaniem prowincji z kafelków, z używaniem kolorowych kości, z rozgrywaniem akcji, by zyskać na nich jak najwięcej. Innymi słowy: jestem zadowolony z tego średnio ciężkiego euro.

Słowem końca: przy wszystkich swoich zaletach tytuł ten nie wzbudza we mnie głośnego 'łał’, nie nazwałbym go wybitnym. Ale! Żebym tylko nie został źle zrozumiany wyjaśniam: w swojej 'kategorii wagowej’ jest mocny, broni się i dostarcza satysfakcji. Lubię takie gry, lubię Ganges, uważam, że zasługuje na uwagę i pozytywną notę. Tako rzekłem. O.

Najbardziej lubię (mocna strona):
Budowanie planszy prowincji.

Najmniej lubię (słaba strona):
Wygląd.

Recenzja dokonana dzięki uprzejmości Kraina Planszówek. Dzięki!