Kości, kolonie na planecie ogromnej… recenzja Alien Frontiers!

Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Starling Games.

Kosmos, kostki, technologie obcych, desant na obcą planetę – brzmi nieźle? Dla mnie nawet bardziej niż nieźle. Tym razem o Alien Frontiers.
3,
2,
1…
zapłon!

Info:

Autor: Tory Niemann
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ~60-90 minut?

W skrócie i ogółem – o zasadach:

W Alien Frontiers gracze będą turlać kostkami (kości to statki) i przydzielać je do akcji dostępnych na plansz głównej – na obiektach znajdujących się na orbicie. Celem gry są punkty zwycięstwa, które zyskuje się między innymi za kontrolowane terytoria na planecie czy za wystawione tam znaczniki kolonii. Rozgrywka kończy się, gdy któryś z graczy wystawi na planetę swoją ostatnią kolonię.

Akcje, które można wykonać są różne. Tak samo jak warunki, które trzeba spełnić, by je uruchomić. Kilka przykładów? Proszę bardzo:
Można wystawić swój znacznik kolonii na tor postępu w Colonist Hub. Aby to zrobić trzeba przydzielić tam kostkę o dowolnej wartości. Każda następna kostka pozwala przesunąć znacznik o jedno pole dalej. Gdy kolonia znajdzie się na końcu, będzie można, opłacając koszt, wystrzelić ją na planetę.
Można zdobyć kartę technologii obcych przydzielając kości o łącznej wartości osiem lub więcej. (Karty te dostarczają przydatnych umiejętności, jak np. możliwość modyfikacji wyniku kości, przerzutu czy użycia bonusu terytorium.
Można zdobyć dodatkową kość, przydzielając do odpowiedniego obiektu dwa swoje statki o tej samej wartości i opłacając koszt.
Można zdobyć znaczniki paliwa (używane np. do akcji na kartach) – za kostkę o wartościach 1 lub 2 bierzemy jedno paliwo. O wartościach 3 lub 4 – dwa paliwa. I o wartościach 5 lub 6 – trzy.

Warto pamiętać, że posiadanie przewagi w koloniach na danym terytorium pozwala na zabranie przypisanego do niego kafelka z bonusem. Bonusy te mogą być bardzo przydatne w trakcie partii, bo pozwalają na np. dobranie dodatkowej kostki, płacenie o jedno paliwo mniej podczas używania karty technologii obcych czy wzięcie jednego paliwa więcej gdy przydzielamy statek po paliwo.

To oczywiście nie wszystko, akcji, kart, bonusów i zasad jest więcej, ale po szczegóły i pełny opis zasad odsyłam do instrukcji :).

Wrażenia, refleksje, szczegóły:

Wykonanie:
Gra wygląda bardzo ładnie. Poszczególne komponenty prezentują się naprawdę dobrze, a rozłożone do rozgrywki tworzą przyciągającą oko całość. Szczególnie mocno podobają mi się znaczniki kolonii, które przypominają miniaturowe miasteczka zamknięte pod kopułą. Grafiki na kartach i planszy też są niczego sobie, myślę, że dodają klimatu, nieźle podkreślają temat.
Jedyne na co mógłbym ponarzekać to coś jakby brudne plamy na planszy głównej – ale być może to tylko kwestia mojego egzemplarza.

Czas rozgrywki:
Ok. Ze względu na to, że jeden gracz rozdysponowuje wszystkie swoje kości i dodatkowo może użyć też posiadanych kart zanim tura przejdzie na kolejną osobę, oczekiwanie na swój ruch może czasami chwilę zająć. Nie jest to bardzo uciążliwe, ale nie da się ukryć, że zdarzały mi się przestoje. Krótkie, bo krótkie, ale jednak.

Klimat:
Umiarkowany. Z jednej strony duży plus należy się za wspomniane już kolonie i szatę graficzną – dodają swoje do klimatu. Z drugiej zaś całość obraca się w dużej mierze wokół kostek i kart – turlania, obracania, przestawiania, używania akcji… to wszystko już całkiem skutecznie odwracało moją uwagę od kosmicznego wystroju Alien Frontiers.
Wniosek: jest mniej więcej pośrodku, a dla mnie wystarczająco.

Regrywalność:
Myślę, że spora, choć jestem ciekaw jakie miałbym zdanie po spróbowaniu dodatków. Sama podstawka daje niemało frajdy, a losowość w turlaniu kośćmi oraz w dobieraniu kart technologii obcych powiązana z koniecznością kontrolowania obszarów, z różnymi bonusami z terytoriów, z decyzjami podejmowanymi przez graczy dokłada do pieca i porządnie rozgrzewa regrywalność.

Próg wejścia (przystępność):
Niewysoki, ale też niezbyt niski. Reguły nie są zbyt skomplikowane, a oznaczenia na planszy i pozostałych elementach dość dobrze spełniają swoją rolę. Opisy na kartach technologii są co prawda trochę długie, ale za to zrozumiałe. I tu ważne info – karty mają duże znaczenie dla rozgrywki. Podobnie zresztą jak bonusy. Całościowo Alien Frontiers choć nie jest wyjątkowo trudne, to ma sporo elementów do ogarnięcia. Co za tym idzie – próg wejścia oceniam na raczej średni.

Negatywna interakcja:
Wiele czynności w trakcie gry ma wpływ na rywali. Jest sporo możliwości na dokuczenie pozostałym graczom, wliczając w to blokowanie akcji, zabieranie zasobów czy rywalizacja o kontrolę terytoriów. Negatywnej interakcji nie brakuje. To mocna strona tego tytułu, która zdecydowanie przypadła mi do gustu.

Losowość:
Znaczna. W końcu są tu kości i mnóstwo turlania. To oczywiście nie wszystko, ale od kostek dużo zależy. Bywały momenty, w których kapkę mi się to nie podobało, ale nie odniosłem wrażenia, żeby psuło to wrażenia z rozgrywki. Na szczęście są sposoby, żeby w pewnym stopniu sobie z losowością radzić.

Podsumowanie:

Niezłe to Alien Frontiers, spodobało mi się. Kosmiczne uniwersum to coś co lubię, podobnie jak manipulacja i używanie kości. Powolne area control jest bardzo fajne – wysyłanie kolonii na planetę często wiąże się z przygotowaniem trwającym więcej niż jedną turę. Rywalizacja udekorowana negatywną interakcją powoduje, że gra nie jest nudnym rozkładaniem kostek na planszy. Alien Frontiers dostarcza ciekawych decyzji do podjęcia, a wyścig w wystawianie się na terytoriach wciąga, pozostawia z uczuciem satysfakcji po dobrze zrealizowanym planie.

Wiele przypadło mi tutaj do gustu. Gra zasługuje na pochwałę między innymi za świetne wykonanie. Za przystępnie napisaną instrukcję z mnóstwem przykładów. Wspomniana już wcześniej interakcja i mechanika to niewątpliwe zalety. Trochę tego jest. Fajnie.
Kończąc już dodam tylko, że mam nadzieję sprawdzić jak gra śmiga z rozszerzeniami. Wydaje mi się, że może dzięki nim zyskać i stać się jeszcze bardziej interesująca. Niemniej jednak już teraz oceniam ją wysoko. Myślę, że zdecydowanie na to zasługuje.

Najbardziej lubię (mocna strona):
Wykonanie, dużo negatywnej interakcji.

Najmniej lubię (słaba strona):
Kontrolowanie toru punktacji, akcja dająca dodatkowe kostki.

Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Starling Games. Dzięki!