Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Baldar.
W gry słowne asem nie jestem… ale mechanika deckbuilding’u i możliwość zabawy w wariancie kooperacyjnym. Uuuaa… musiałem sprawdzić! Zacząłem jednak od trybu, w którym rywalizujemy z innymi graczami o punkty sławy. I podobnie jak później w co-opie bawiłem się świetnie. Paperback przypadł mi do gustu. To kawał dobrej karcianki.
Info:
Autor: Tim Fowers
Polski wydawca: Baldar
Liczba graczy: 2-5
Czas gry: ~45 minut?

W skrócie i ogółem – o zasadach:
W dużym uproszczeniu chodzi o to, żeby swój podstawowy zestaw startowych liter (Z, R, W, N, S plus pięć uniwersalnych kart Sławy) rozbudować o kolejne i używać ich do budowania słów. Te zaś będą miały swoją wartość – zgodnie z tym jakich liter/kart sławy użyliśmy. Wartość natomiast to nasz budżet do wydania na kolejne litery. I tak to się kręci – dzięki słowom kupujemy karty, których później używamy. Dodatkowo możemy zdobyć, spełniając zmieniający się warunek długości, karty Wspólnych Liter. Co ważne, gdy wyczerpie się ich stos, kończymy partię (choć nie jest to jedyny sposób na zamknięcie rozgrywki).
Spora część liter ma również zdolności, w tym także atak, którym możemy przeszkadzać rywalom. Ale pozwalają też np. dobierać dodatkowe karty na rękę, dodają jakąś kwotę do wartości itp.

I kolejna istotna kwestia – gracze mają możliwość zdobycia kolejnych kart Sławy, które tak jak te startowe, będą pełnić rolę dowolnej litery w budowanym słowie. Jak to zrobić? Ano wygenerować odpowiednią wartość i kupić – tak jak zwykłe litery. Sława daje punkty zwycięstwa, więc warto się nimi zainteresować i nie skupiać jedynie na samych literach.
To mniej więcej tyle. Oczywiście wariant kooperacyjny nieco się różni od tego co napisałem powyżej, ale po pełny opis zasad odsyłam do instrukcji.
Wrażenia, refleksje, szczegóły:
Wykonanie:
Spoko, choć bez rewelacji. Całość prezentuje się po prostu dobrze. Trochę szkoda, że super fajnych ilustracji nie ma tu nieco więcej. Z drugiej strony dzięki takiej a nie innej szacie graficznej Paperback jest bardzo czytelny.
Inna sprawa, że nie za bardzo rozumiem dlaczego w pudełku znalazły się karty separatory. Niestety, ale w przypadku tego formatu pudełka nie wydaje mi się, żeby miały przydatne zastosowanie.
I jeszcze jedno – błąd na jednej z kart. Dowiedziałem się o nim przypadkiem, pewnie gdyby nie to, sam prędko bym się nie zorientował. A być może wcale. I nie czuję, żeby moje doświadczenia z zabawy Paperbackiem ucierpiały z tego powodu w jakimkolwiek stopniu. Nie jestem też pewien jak problem ten zostanie (został?) rozwiązany. (Z tego co udało mi się wyszperać chodzi o wartość jednej z liter).



Czas rozgrywki:
Myślę, że bardzo wiele zależy tu od umiejętności graczy. Partie potrafią się dość mocno przeciągać, downtime bywa odczuwalny – i odwrotnie – zdarza się, że rozgrywki śmigają szybko, sprawnie, bez zgrzytów. Osobiście nie przeszkadzały mi ani te przydługie, ani te raczej krótkie, bo składanie liter może się nierzadko odbywać symultanicznie – potem trzeba tylko wyłożyć swoje karty i je rozpatrzyć.
Klimat:
No nie… nie ma. Nie czułem, żebym pisał jakąś powieść czy coś podobnego. To gra w układanie słów. Fajna, ale klimatu nie uświadczyłem.
Regrywalność:
Spoko! Podoba mi się mechanizm budowania talii i losowość z tym związana (tak przy dodawaniu nowych kart do dostępnej oferty jak i przy dobieraniu z deck’u), który działa w Paperback’u bardzo dobrze. A przyznam, wydawało mi się, że może być zupełnie inaczej – czytaj: gorzej. Wykorzystywanie zdolności przychodzących wraz z literami też jest ok. Szukanie optymalnej drogi ich użycia do formułowania słów w taki sposób, by wycisnąć jak najwyższą łączną wartość sprawia sporo frajdy.
Warto wspomnieć, że Paperback to nie tylko różne warianty rozgrywki, ale też dodatki, które możemy sobie dołączyć do zabawy. Są tutaj np. Talenty, czyli karty dające graczom indywidualne umiejętności albo Nagrody – innymi słowy cele do wypełnienia za punkty sławy.
Regrywalność to mocna strona gry. Na plus.


Próg wejścia (przystępność):
Niski, bo reguły nie są skomplikowane, da się je ogarnąć bez trudu – myślę, że nawet początkującym graczom. Co więcej podoba mi się, że w razie konieczność możemy nieco wyrównać poziom grających używając drewnianych znaczników. W zamian za punkty Sławy podpowiadamy rywalowi jakie słowo ułoży ze swoich kart.
Negatywna interakcja:
Są karty Ataku, które wykorzystujemy w grze opcjonalnie. Wystarczy wyjąć je albo dołożyć przed partią. Taka elastyczność to duża zaleta. Co prawda nie zawsze uda się je wykorzystać, bo taka już uroda Paperback’a – raz podejdzie atak i będzie miał wpływ na rywali, a raz nie…


Losowość:
Jak to w budowaniu talii – dość znaczna, potrafi czasami dokuczyć. Ale choć wiele zależy od tego co dojdzie nam na rękę to umiejętności i wiedza też są w Paperback’u istotne, żeby nie napisać kluczowe – zarówno dla zachowania płynności rozgrywki (niwelowanie przestojów) jak również dla ilości zebranych punktów.
Podsumowanie:
Interesująca pozycja. Martwiłem się trochę o polskie wydanie – czy mechanika dźwignie na swoich barkach język polski. Niepotrzebnie – całość śmiga jak najbardziej poprawnie, da się bez problemowo grać w ten tytuł. Wygląda na to, że budowania talii pasuje do zabawy w układanie słów… i to pasuje wyśmienicie!
Przy czym warto mieć na uwadze, że gra potrafi całkiem nieźle rozgrzać zwoje mózgowe – bo kombinowanie nie ogranicza się tu często jedynie do ułożenia z dostępnych liter czegokolwiek, ale raczej do ułożenia słowa o konkretnej długości lub wartości, tak aby spełnić wymagania zdobycia np. nowej karty lub odpalenia zdolności. Tym sposobem Paperback wskakuje na wyższy poziom – zmuszająca do myślenia, obserwowania zmieniającej się sytuacji na stole… to wciąga, można zatopić się w grze i bardzo szybko złapać na tym, że… no właśnie, że przeciągamy nieco partię. Cóż, ma to swoje plusy i ma minusy.



Wielką zaletą Paperback’a jest na pewno opisana już pokrótce modułowość. Możliwość wprowadzenia sobie jakiegoś małego dodatku, który nieco odmieni nam przebieg partii. Nie zapominam tu również o trybie gry zespołowej, czyli smakowitym kawałku tortu dla łakomczuchów rozgrywek kooperacyjnych. Niby tylko nieznacznie różni się pod względem zasad, ale z drugiej strony… odrzucenie elementu rywalizacji na rzecz wspólnego główkowania (a wygrać wcale nie jest prosto) okazuje się być świetnym rozwiązaniem. Nadal staramy się składać odpowiednio długie wyrazy tyle, że tym razem budowanie talii i planowanie długofalowe idzie w zupełnie inną stronę – kto z grających powinien wziąć daną literę? Kto w najbliższym czasie da radę złożyć długie słowo? Ile mamy tur, by coś wykonać… itp, itd.
Co dalej, hm… może to, że w trakcie zabawy Paperback’iem da się wpaść w pułapkę – jakkolwiek to brzmi – niekoniecznie potrzebnego zbierania kart. Nie raz złapałem się na kupowaniu kolejnych i kolejnych liter zapominając zupełnie, że chodzi o to, by gromadzić punkty sławy. Taka gra bywa przyjemna, tylko, że nie zbliża zbytnio do zwycięstwa.


Ach, no i walor edukacyjny. Jakby nie patrzeć takie gimnastykowanie umysłu może się nie tylko podobać, ale również kapkę rozwija. A przynajmniej tak mi się wydaje. To solidny plus gry. Jeden z wielu czyniących z niej dzieło wartościowe, ciekawe, fajne.
Najbardziej lubię (mocna strona):
Deckbuilding + składanie wyrazów. Wariant co-op.
Najmniej lubię (słaba strona):
Błąd w druku. Czasami przeciągająca się rozgrywka.
Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Baldar. Dzięki!
