Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Funiverse.
Info:
Autorzy: Vincent Bidault, Franck Chalard
Polski wydawca: Funiverse
Liczba graczy: 3-8
Czas gry: ~30 minut?


Co myślę:
Hmmm… interesujące dzieło o dość intrygujących ilustracjach. Zanim paczka z grą do mnie dotarła to nie przypominam sobie, bym wiedziałem o niej cokolwiek. Moooże przewinęła mi się gdzieś przypadkiem przed oczami, ale żebym orientował się o co w niej chodzi? Nie-e. Jednak, że barwne opakowanie i fajna zawartość może się podobać to po instrukcję sięgnąłem bez przymusu, ciekaw co czeka mnie po rozłożeniu całości na stole. Feelinks okazało się proste w swoich założeniach, bez trudu przebrnąłem przez opis zasad – opisanych zwięźle, zrozumiale, podanych wraz z przykładami. Krótko później udało się zagrać i…
…i mam wątpliwości czy to jeszcze jest gra – w mojej ocenie Feelinks bliżej do zbliżającego ludzi, odpowiedniego raczej głównie dla dzieci i młodzieży, edukacyjnego narzędzia (jeżeli tak można to nazwać). Na szczęście narzędzia niekiepskiej urody, które pomaga poznać współgraczy, a może też trochę samego siebie. Kwestię rywalizacji i mechanikę spycha nieco na boczny tor, skupiając się znacznie bardziej na tym, by w prosty sposób odkryć uczucia jakie rodzą się w graczach na myśl o przeróżnych, w tym nie zawsze miłych, sytuacjach.



W Feelinks będziemy odczytywać pytania, na które później należy odpowiedzieć wybierając jedną z dostępnych kart emocji. Co ważne, odpowiadamy za siebie i za osobę będącą w danym momencie naszym partnerem. Im lepiej wypadniemy w zgadywankach tym więcej punktów uda się nam zdobyć. Oto ogólny zarys reguł zabawy. Prościzna. Tłumaczy się to bardzo szybko. Feelinks ma niski próg wejścia, prawie nieodczuwalny – siadamy, chwilka wyjaśniania i można grać.
Jaką wartość tytuł ten przedstawia dla mnie, gracza zaawansowanego? To bardziej fajna ciekawostka niż dzieło do którego chcę wracać. Sprawdziłem, przeczytałem sobie trochę kart, pokombinowałem jak to wszystko działa i chyba już mi wystarczy. Doceniam pomysł, bo pewnie w odpowiednich grupach gra przyjmie się i dostarczy pełne garści klawej rozrywki. U mnie gościła jedynie dłuższą chwilę – co jest myślę w pełni zrozumiałe. Ale dla dzieciaków? Na rodzinne spędzanie czasu, może również w grupie nastolatków przy bardzo luźnej atmosferze? By troszkę sobie pogadać, poznać się nieco, miło stracić kilka chwil? Myślę, że takie przeznaczenie Feelinks może okazać się jak najbardziej odpowiednie.


Ah, i jeszcze kwestia puli kart z sytuacjami. Nie przepadam za takim rozwiązaniem, bo limitowana ich ilość kojarzy mi się automatycznie z ograniczoną żywotnością gry. Szczęśliwie w przypadku Feelinks nie sądzę, aby był to większy problemem, gdyż raz, że jest ich dość sporo, a dwa, że przy zmienny składzie osobowym, zmiennych drużynach oraz zmiennym układzie dostępnych kart z uczuciami kombinacji jest niemało. Co za tym idzie nawet powtórne trafienie na jakąś kartę w krótkim odstępie czasu nie wydaje mi się niczym strasznym.
Koniec końców Feelinks oceniam pozytywnie – choć to pozycja zdecydowanie nie dla mnie, sądzę, że broni się, bo nie jest produktem słabym. Gdy wykorzystać ją w odpowiedni sposób, sprawdzi się wspaniale. Zresztą w instrukcji zawarto fajną przedmowę, która wiele w kwestii ewentualnego używania wyjaśnia.


Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Funiverse. Dzięki!