Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa G3.
Biorąc pod uwagę poprzednie tytuły autora Karczmy, które miałem okazję sprawdzić, oczekiwałem czegoś bardzo dobrego. Jeszcze przed premierą polskiej wersji udało się zagrać. Zatrybiło – fajna gra. Chciałem więcej. I wróciłem po więcej. Na ten moment ciągle mam chęć na… więcej. A to chyba bardzo dobrze o niej świadczy hm…?
Info:
Autor: Wolfgang Warsch
Polski wydawca: G3
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ~60-90 minut?
W skrócie i ogółem – o zasadach:
Gracze zarządzają swoimi karczmami. Będą mogli je usprawniać, będą zatrudniać personel, przyciągać gości, produkować piwo, zarabiać dukaty. To tylko szczątkowy opis, ale mniej więcej o to chodzi – ogarniamy swój lokal, bo chcemy zebrać jak najwięcej punktów, których całe mnóstwo przychodzi wraz z klientami.
Karczma pod Pękatym Kuflem to gra modułowa. Oznacza to, że można grać w wersję podstawową – czyli moduł pierwszy, ale można też dodać sobie kolejne elementy, tym sposobem nieco rozbudowując ją i w pewnym stopniu utrudniając. O dodatkowych modułach napiszę pobieżnie. Skupię się bardziej na głównym.
W trakcie partii mamy do dyspozycji, między innymi, talię kart. To taki trochę silniczek, który definiuje jak zadziała nasza karczma w danej rundzie. Dociągnięte z niej karty uklada się w odpowiednich miejscach – jeżeli będą to karty karczmy to usprawnią nam ją na przykład generując piwo, zapewniając dodatkową kość lub miejsce przy stoliku. Jeżeli zaś trafimy na kartę gościa – sadzamy go właśnie przy stole, będziemy mogli dzięki niemu zarobić.
To nie wszystko. Używamy również kości. Służą do uruchomienia akcji – kładzie się je na wyznaczonych polach. Częst ważne będą przy tym wartości na wyturlanych ściankach.
Jak zdobyć kości? W rundzie każdy turla czterema, które układa na podstawce. Potem dobiera się jedną i przekazuje podstawkę do sąsiada. Ten znowu bierze jedną i pozostałe podaje dalej. Tak do momentu, aż gracze będą mieli po cztery. Dodatkowe generuje kelnerka, jeżeli odkryliśmy ją ze swojej talii lub mamy stały bonus za rozbudowanie karczmy.
No właśnie – rozbudowa. Kosztuje dukaty (choć można korzystać ze zniżek). To dzięki niej wzmacniamy działanie różnych stref w naszym lokalu.
I piwo – dzięki niemu możemy dodawać gości o naszej talii oraz zdobywać punkty. To ważny element gry.
I… plansza klasztoru, czyli miejsce, między innymi, do odmierzania upływu rund oraz z torem do poruszania znaczników graczy. To tu możemy zgarnąć fajne nagrody, na przykład w postaci kart z pracownikami.
I… pozostałe moduły. Wprowadzają różne zmiany. Mogą to być sznapsy dzięki, którym odpalimy zdolności wędrownych artystów lub po prostu zgarniemy dodatkowe punkty na koniec gry. Mogą to być także kolejne karty gości, karty karczmy – bardowie, karty startowe – zmieniające nieco początkowe zasoby graczy. Trochę tego jest. Co istotne – moduły dodajemy po kolei, dlatego jeżeli chcemy grać z modułem np. 4, musimy użyć pierwszego, drugiego i trzeciego.
Podsumowując: bawimy się w budowanie talii, z której co rundę wystawiamy karty w odpowiednich miejscach. Wykorzystujemy kości do aktywacji, generujemy i wydajemy piwo oraz dukaty. Możemy ulepszać karczmę, awanować na torze klasztoru. Mamy możliwość rozbudować grę włączając sobie dodatkowe moduły. Źródłem punktów (sławy) są karty gości oraz ewentualnie sznapsy.
Po więcej odsyłam oczywiście do instrukcji.
Wrażenia, refleksje, szczegóły:
Wykonanie:
Bardzo dobre. Szata graficzna może nie zachwyca, ale nie jest zła. Bardzo podoba mi się plansza karczmy, która ma wczepiane elementy obracane po wykonaniu upgrade’u. Spoko, że karty są małe – nadal zabierają dużo miejsca, ale nie chcę nawet zastanawiać się nad tym ile by go zjadły, gdyby były większe. Kostki niczym szczególnym się nie wyróżniają, są dość lekkie i jeżeli miałbym się do czegoś mocno przyczepiać to może mogłyby wyglądać lepiej. Pasują mi oznaczenia na wielu komponentach – są łatwe do zrozumienia. Co ciekawe w Karczmie nie występują żadne osobne znaczniki piwa i dukatów. Ich symbole występują w różnych miejscach oraz mamy Magazyn i Skarbiec gdzie się je przechowujemy (zaznaczając to kosteczkami). Ale nie zbieramy tych zasobów w formie znaczników co z początku wydawało mi się chybionym pomysłem. Szczęśliwie jednak w praktyce takie rozwiązanie sprawdza się świetnie.
Jakość oceniam na dobrą, nie mam większych zastrzeżeń.
Czas rozgrywki:
Może się mocno przedłużać – z uwagi na planowanie akcji oraz rozgrywanie niektórych faz rozgrywki po kolei (część gramy symultanicznie). Choć gdy wiemy już o co w grze chodzi da się ją rozegrać sprawnie, w ramach czasowych, które można chyba spokojnie uznać za średnie. Nie liczyłem dokładnie, ale pewnie coś w okolicach godzinki jest do zrobienia – oczywiście w zależności od tego ile osób zasiada do partii.
Klimat:
Nawet-nawet. Da się wczuć w prowadzenie lokalu. Fajnie się go rozwija, fajnie obsadza pracowników, fajnie dostawia stoliki. Spoko jest też to jak dbamy o karczmę, że próbujemy uczynić ją sławną ściągając coraz to nowych klientów, że gościmy w niej artystów, zbieramy podpisy w księdze gości… no, może nie wszystko do klimatu pasuje, jak choćby używanie kości czy awansowanie w klasztorze,ale jednak ostatecznie gra od tej strony po prostu daje radę.
Regrywalność:
Przez moment miałem drobne wątpliwości, ale niepotrzebnie. Raz, że w Karczmę gra się po prostu przyjemnie. Dwa, że jest tu mnóstwo elementów i czynników, które wpływają dobrze na zmienność co partię. Niech za przykład posłużą moduły, turlanie kostkami, losowy dobór z talii…
Próg wejścia (przystępność):
Rośnie wraz z włączaniem do zabawy kolejnych modułów. Grając tylko w pierwszy zasady da się bez większego trudu ogarnąć – to taki średniak. Może nie dla zupełnie początkujących, ale nie przesadzajmy, nie jest bardzo ciężko. Tyle tylko, że każdy kolejny moduł to ekstra zestaw reguł, które choć nie są wielce skomplikowane to gdy zaczyna się o nich opowiadać… robi się tego sporo. Trzeba więcej zapamiętać i wziąć pod uwagę w trakcie partii. Niemniej jednak uważam, że wciąż całość zamyka się w ramach średnio ciężkiej planszówki.
Negatywna interakcja:
Nieduża. Kapkę mi jej brakuje. Duże znaczenie ma faza, w której wybieramy kostki – da się wtedy trochę napsuć w planach przeciwnikom, ale to nadal mało. Zabieranie gości do swojej talii też trudno nazwać mocną interakcją – rzadko mi to przeszkadzało. Ciut słabo.
Losowość:
Ma dużo do powiedzenia. Potrafi tak popsuć jak i pomóc. Momentami irytowała, ale nie do stopnia, który odepchąłby mnie od Pękatego Kufla. Choć wyraźnie widać, że odgrywa tu ważną rolę, da się z nią żyć i cieszyć grą.
Podsumowanie:
Karczma pod Pękatym Kuflem to gra bardzo w moim guście. Świetne budowanie talii, możliwość usprawniania elementów, różne ścieżki do wygranej, moduły rozwijające grę i jednocześnie ten podstawowy, całkiem niezły bez dodatków. Nie najgorsza losowość i tylko gdyby nie ta słaba interakcja… Koniec końców moc zalet zdecydowanie przewyższająca garstkę detali, które mi nie leżą.
Jak już wspomniałem wyżej – w Karczmę gra się po prostu przyjemnie. Może nie za pierwszym razem, bo nie ukrywam, że z początku może być odrobinę chaotycznie – co brać, jak budować talię, co sobie upgrad’ować i tak dalej, ale gdy już mniej więcej wiemy co i w jaki sposób tu działa, gdy podstawy wejdą nam w krew, planszówka śmiga nieźle, a frajda z kombinowania jest przeogromna. Nie raz i nie dwa gadaliśmy nie tylko w trakcie, ale także po skończonej rozgrywce co można było zrobić lepiej, inaczej, jak wykręcić jeszcze więcej punktów, czego zabrakło tym razem, a co wyszło jak należy…
I choć bywały momenty zwątpienia – bo np. losowość rozwaliła finałową rundę i niewiele w niej zrobiłem albo gra przeciągała się z powodu zbyt długiego planowania akcji… to i tak są to skazy nieznaczne, które bez żalu puszczam w niepamięć. Nie psują one całokształtu bardzo pozytywnych wrażeń.
Innymi słowy Karczma ma w sobie to ‚coś’ co przyciąga do niej i daje frajdę. Wyśmienita gra, wciągająca, nie za trudna, ale też nie bardzo prosta. Nie bez wad, ale równocześnie z mocnym zapleczem zalet. Z odczuwalnym klimatem i dużą regrywalnością… i tak dalej, i tak dalej. Myślę, że jeszcze przez długi czas będę chciał do niej wracać. O.
Najbardziej lubię (mocna strona):
Za całokształt – świetnie poskładana całość. Wyważona, ciekawa rozgrywka.
Najmniej lubię (słaba strona):
Trochę losowość w kartach?
Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa G3. Dzięki!