Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Lacerta.
Info:
Autor: Michael Kiesling
Polski wydawca: Wydawnictwo Lacerta
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ~30-45 minut?
W skrócie i ogółem – o zasadach:
Podobnie jak w poprzednich częściach serii tak i w Letnim Pawilonie mamy do czynienia z pobieraniem płytek z żetonów warsztatów lub ze środka pola gry. Ta część mechaniki pozostała prawie bez zmian. Piszę prawie, bo teraz pod uwagę musimy wziąć jeszcze kolor atutowy.
Zatem wygląda to mniej więcej tak: gdy przychodzi nasza kolej na pobranie płytek wybieramy czy chcemy je zabrać z tzw. środka pola gry czy też z jednego z warsztatów.
Jeżeli ze środka to decydujemy jaki kolor płytek nas interesuje i zabieramy wszystkie właśnie w tym kolorze – i tu uwaga: jeżeli na środku znajdują się również płytki w atutowym, to zgarniamy jedną dodatkowo. Nie można wziąć koloru atutowego gdy jest jeszcze jakiś inny dostępny, ani nie można w jednym ruchu zgarnąć więcej niż jednego takiego elementu. Będąc pierwszym graczem w rundzie, który sięga do środka stołu, zabierasz także płytkę pierwszego gracza za co łapiesz ujemne punkty – tym więcej, im więcej fragmentów układanki bierzesz.

Gdy chwytamy bezpośrednio z warsztatu sytuacja jest bardzo podobna. Pobieramy wybrane płytki w jednym kolorze plus, jeżeli jest, płytkę w atutowym – a gdyby były tylko takie – pobieramy jedną z nich. Resztę z tego warsztatu zsuwamy na środek pola gry.
Płytki zbieramy obok swojej planszy pawilonu do momentu, aż skończą się zasoby na warsztatach i środku. Wtedy przechodzimy do fazy drugiej, w której będziemy układać elementy i zgarniać za to punkty. Da się również odblokować przydatne premie.
Na planszy pawilonu znajdują się miejsca na płytki z przypisanymi liczbami. Określają one jak wiele płytek danego koloru trzeba posiadać w zasobach obok planszy, by móc położyć tam jedną (a resztę odrzucić). Przykład: czerwone pole z czwórką oznacza, że gdy kładziemy na nim jeden czerwony fragment to musimy odrzucić trzy kolejne. Pola na planszy pawilonu tworzą gwiazdy i w obrębie każdej z nich układa się płytki wskazanego koloru. Jest również gwiazda umiejscowiona na środku – tam każde pole zakrywamy innymi kolorem.
Za płytkę położoną na planszy dostajemy jeden punkt. Dodatkowo zgarniamy plus jeden za płytkę przystającą krawędzią do właśnie użytej oraz po jednym za każdą kolejną połączoną z tą bezpośrednio sąsiadującą. Przykład: czerwone pole jeden, dwa i trzy są już zajęte. Gdy dokładam na czwórkę dostaję jeden punkt za czwórkę i trzy kolejne – bo są połączone i jedna z nich sąsiaduje z czwartym polem.



Plansza pawilonu jest też źródłem premii. Jeżeli zajmiemy wszystkie pola styczne do jakiegoś filaru, posągu czy okna to dostaniemy bonus. Nagrodą jest jedna, dwie lub trzy płytki, które pobiera się z tak zwanych pól magazynu zaznaczonych na planszy punktacji.
Kolor atutowy. W każdej rundzie jeden z kolorów jest atutowy i może wtedy służyć jako dowolny inny. W ciągu sześciu rund każdy z kolorów pełni tą funkcję po jednym razie.
Co ważne, pomiędzy rundami możemy przechowywać do czterech płytek do użycia później.
Na koniec partii punktuje się dodatkowo za ukończone obszary (gwiazdy) na swojej planszy pawilonu oraz za obłożenie wszystkich pól z wartością jeden – to cztery punkty. Za wszystkie dwójki – osiem punktów. Trójki – dwanaście. I czwórki – szesnaście.
Azul: Letni Pawilon oferuje drugi wariant rozgrywki, który różni się w kwestii układania płytek na polach.
Po więcej odsyłam oczywiście do instrukcji.


Wrażenia, refleksje, szczegóły:
Wykonanie:
Klasa! Całość prezentuje się naprawdę świetnie. Rewelacyjne płytki, klawy pojemnik, dobrze zaprojektowane plansze, solidne, grube warsztaty, nie zabrakło przydatnego woreczka. Mam mało powodów do narzekania. Pewnie gdyby nie to, że jedna z plansz jest cieniutka i raczej łatwa do uszkodzenia to nie przyczepiłbym się do niczego. Ah – no i jeszcze kwestia toru punktacji z tej samej planszy z wąskimi polami na znaczniki graczy – czasami można przez to pomylić się z tym co gdzie powinno stać. Ale i tak wykonanie i jakość oceniam więc jak najbardziej na plus.
Czas rozgrywki:
Akceptowalny – nie za długi, ale też nie krótki. Zdarzają się spowolnienia, bo przemyślenie wraz z przeliczeniem tego co może się za chwilę wydarzyć i co chcielibyśmy zrobić może ciut zająć. Ale chyba nie powinno to specjalnie dziwić, bo Azul choć od strony reguł łatwy, oferuje jednak dużo możliwości w parze z którymi idzie również wąski margines błędu – ujemne punkty to nic fajnego.



Klimat:
No nie, nie… do czynienia mamy tu z grą abstrakcyjną. Klimatu nie znalazłem.
Regrywalność:
Wiele elementów w każdej partii pozostaje niezmienne. Może się więc wydawać, że regrywalność jest w Azulu niewielka. Na szczęście kręgosłup mechaniki oparty w dużej mierze na losowym doborze z woreczka oraz uzależnionym od decyzji graczy w zupełności wystarczy, by zapewnić grze długą żywotność. Regrywalność daje radę. Oj daje.
Próg wejścia (przystępność):
Niski. Zasady nie są zbyt złożone, da się je prędko opanować i to bez większego trudu. A będzie to myślę jeszcze prostsze, gdy pykało się w przynajmniej jedną z poprzednich części z serii.
Negatywna interakcja:
Po pierwsze: nie wydaje się specjalnie trudnym doprowadzenie do sytuacji, w której zgarniamy masę ujemnych punktów. Wystarczy, że przyjdzie nam pobrać płytką pierwszego gracza, a wraz z nią sporo dodatkowych kolejnych płytek – bo akurat nazbierało się ich troszkę w efekcie zsuwania z warsztatów. Każda oznacza w takiej sytuacji minus jeden ujemny punkt. Chociaż ewidentnie jest to kara, którą da się minimalizować albo starać unikać – to w końcu my decydujemy które płytki wziąć i kiedy.
Po drugie: więcej 'krzywdy’ możemy wyrządzić po prostu zabierając te elementy, które przydatne są w danym momencie naszym rywalom.



Losowość:
W dobieraniu z woreczka i wykładaniu płytek na warsztaty. Myślę, że jest odpowiednia dla tego typu gry. Nie mam zastrzeżeń. Wręcz przeciwnie – uważam, że jest świetnie dopasowana.
Podsumowanie:
Ok, to zacznijmy od tego, że Letni Pawilon to moim zdaniem bezapelacyjnie najlepsza część ze wszystkich trzech Azuli. Tak, to prawda, że przy poprzednich bawiłem się przednio, ale tu jednak był naj, naj, naj. Poczułem się jak u siebie – super zadowolony, gra pasuje mi niemal pod każdym względem, mam ochotę w nią grać, mam z tego przyjemność, słowem: jest jak być powinno. To mniej więcej tak jak usiąść w wygodnej, wygniecionej od swojego prywatnego ‚tyłu’ kanapie i oddać lekturze z ulubionym kubkiem i kawką w środku. Znowu czarna, a jednak nieco inaczej smakuje. Znowu książka, a jednak inna niż poprzednie. Znowu na kanapie – ale na swojej, mięciutkiej, do której pasujemy jak ulał. I kubek – wciąż ten sam, idealnie leży w dłoni.
Bo Letni Pawilon zachowuje się jak stary znajomy. Znajomy, którego dość dobrze znamy i pamiętamy, ale jednocześnie coś w nim jest nowego. I te świeże rozwiązania, ta odpowiednia porcja nowości wychodzi mu na dobre. One uśmiechają się proponując ciekawą, wciągającą rozgrywkę.



Podoba mi się tu bardzo dużo – począwszy od świetnego systemu zdobywania premii, a skończywszy na klawym, skorym do karania mechanizmie pobierania płytki pierwszego gracza. Super działa mechanika zdobywanie punktów na bieżąco oraz to, że nasze układanie nie jest bezcelowe – im więcej zbudujemy tym więcej punktów możemy wycisnąć dzięki łączeniu płytek w obrębie gwiazdek. Gwiazdek, które przecież ukończone również dają pkt – i to w znacznej ilości. Możliwość otaczania obszarów premiujących jest ekstra – pozwala na zdobycie kolejnych płytek i przyspieszenie zabudowany naszego Pawilonu, a także uzupełnia rozgrywki o delikatną interakcję. Czasami warto się pospieszyć, by zgarnąć co przydatniejsze fragmenty przed innymi graczami.
Innymi słowy… Azul po raz kolejny przypadł mi do gustu. Tym razem mocniej niż dotychczas. Ode mnie piąteczka z plusem. Brawo!
Najbardziej lubię (mocna strona):
System premii w postaci dobierania dodatkowych płytek.
Najmniej lubię (słaba strona):
Cienka plansza główna.



Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Lacerta. Dzięki!