Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa FoxGames.
Info:
Autor: Frédéric Guérard
Polski wydawca: FoxGames
Liczba graczy: 1-5
Czas gry: ~45 minut?
W skrócie i ogółem – o zasadach:
Zabawa w Nowym Wspaniałym Świecie polega na zarządzaniu kartami rozwoju, których używać możemy na dwa sposoby: jako zasobu pod budowę innych kart lub właśnie jako kartę do skonstruowania. W każdej rundzie będziemy przekazywać je między sobą i zatrzymywać po jednej, aż do momentu gdy każdy grający zgromadzi po siedem. Następnie zdecydujemy co wchodzi w stan: w konstrukcji, a co wymienimy za zasoby natychmiastowe. Wskazane kosteczki trafiają wtedy na inne karty rozwoju lub na kartę imperium (stąd później zamieniamy pięć w jedną czerwoną – używaną jako czerwona lub jako dowolna inna).
Kolejny etap rundy to faza produkcji kiedy to sprawdzamy ile wytworzyliśmy zasobów każdego z pięciu rodzajów. Co ważne, robimy to w określonej kolejności, czyli zaczynając od materiałów budowlanych, potem energia, dalej nauka itd. dodatkowo przyznając bonusowe nagrody dla osób, których imperium produkuje więcej danego zasobu niż inne. Zdobyte kostki możemy spożytkować w formie budulca lub odłożyć na kartę imperium.
I tak się to kręci. Partia trwa cztery rundy, ze zmianami kierunku przekazywania kart w drugiej, trzeciej i ostatniej. Pod koniec podliczamy punkty za ukończone karty oraz posiadane żetony postaci.
Warte wspomnienia: wśród wszystkich występujących w Nowym Wspaniałym Świecie kart są tu na przykład takie, które dają punkty za posiadanie konkretnych symboli – im więcej zgromadzimy ich na ukończonych kartach, tym więcej punktów wygenerujemy. Podobnie jest z produkcją, która czasami również wiąże się z symbolami. W przypadku wielu kart nie zabrakło nagród jednorazowych za skończenie budowy.
Co więcej Nowy Wspaniały Świat oferuje tryb solo, i tu ciekawe: przychodzi on wraz ze scenariuszami podanymi na końcu instrukcji. Różni się trochę, wariant dwuosobowy zresztą też, od rozgrywek na trzech i więcej graczy.
To z grubsza tyle. Po pełne reguły odsyłam oczywiście do instrukcji.
Wrażenia, refleksje, szczegóły:
Wykonanie:
Dobra robota. Gra prezentuje się bardzo dobrze – zarówno oceniając jakość komponentów jak i oprawę graficzną. Elementy NWŚ to solidna robota, wydaje się, że dane im będzie przetrwać długo w niezłej kondycji – co cieszy przede wszystkim ze względu na intensywne użytkowanie kart.
Ilustracje mogą się podobać, choć przyznam, że nie zwracałem na nie zbyt często większej uwagi. Tą skutecznie odwracała chętka na liczenie wraz z kombinowaniem pod tytułem: jak najlepiej rozegrać aktualną rundę.
Aha – grając pierwszą partię (solo) odniosłem wrażenie, że zawartość na kartach jest zagospodarowane kapkę chaotycznie – dużo kolorów, dużo symboli w różnych miejscach. Na krótką chwilę pogubiłem się, nie mogłem ogarnąć co do czego służy. Na szczęście nie trwało to długo. Patrząc z perspektywy czasu, aż dziwne, że miałem z tym problem…
Czas rozgrywki:
Na początku rundy dostajemy na rękę siedem kart. Po zapoznaniu się z nimi wybieramy jedną, przekazujemy sześć do rywala i dostajemy sześć od innego (grając w więcej niż dwie osoby). Potem z sześciu bierzemy jedną, oddajemy pozostałe i odbieramy tyle samo itd. Im mniej tych kart przychodzi tym teoretycznie mniej czasu potrzeba na podjęcie decyzji. Owszem, całościowo i tak mocną chwilę na tym etapie zwykle schodzi. No i mamy jeszcze fazę drugą – planowania – gdzie trzeba odrzucić lub zostawić karty do zbudowania. Pozostaje jeszcze, już mniej absorbująca, faza produkcji, bo wtedy mniej więcej wiadomo jak chce się zużyć zasoby. Zatem tak, zdarzają się momenty spowolnień. Czy przeszkadzają? Jeżeli już to bardzo delikatnie.
Klimat:
Znikomy. Podczas rozgrywki głównie pochłaniało mnie główkowanie na co mi wystarczy, co muszę zachować, a co mogę oddać i tym podobne. Myślę, że czasami odrobinę dodawały go ilustracje.
Regrywalność:
Spoko. Losowość w talii kart oraz mechanika draftu załatwia sprawę. Budowanie silnika produkcji zasobów wraz z polowaniem na karty z mnożnikami punktów daje mnóstwo frajdy. Nowy Wspaniały Świat nie jest tytułem złożonym i duża część zabawy koncentruje się tu na wspomnianym już zarządzaniu kartami oraz związanymi z ich wystawianiem kosztami. I to głównie ta druga kwestia, pomieszana właśnie z losowością powoduje, że gra zachowuje odpowiednią świeżość, by chciało mi się wracać na kolejne rozgrywki.
Próg wejścia (przytępność):
Niski. Zasady to nie problem, łatwo je opanować. Myślę, że nawet zupełnie początkujący dadzą sobie spokojnie radę.
Negatywna interakcja:
Interakcja z rywalami dotyczy dwóch elementów gry. Pierwszy to przekazywanie i wybieranie kart dla siebie – i na tym etapie możemy sporo namieszać. Drugi zaś dotyczy rywalizacji o produkcję, bo gdy czegoś generujemy więcej niż inni to zgarniamy bonus. Bywa, że to łakomy kąsek, szczególnie wtedy gdy mamy jakieś mnożniki punktów związane z nagrodą.
Losowość:
Znaczna. Cóż, trzeba dostosowywać się do tego co rzuca nam gra. Faktycznie, może okazać się nieco denerwujące, gdy istotne dla nas karty (to pewnie głównie bliżej końca partii) się nie pokażą, albo podejdą do ręki rywalom. Jednak z uwagi na poziom skomplikowania, na ‚wagę’ planszówki, da się to Nowemu Wspaniałemu Światowi wybaczyć.
Podsumowanie:
Czy podoba mi się Nowy Wspaniały Świat? Tak. I choć na samym początku owszem, były wątpliwości, czy nie skończy się na nudnym, schematycznym wałkowaniu tego samego… że będzie płytko i bez większych emocji… nie. Wyszło nieźle. A nawet bardziej niż nieźle.
Nie powiem, że NWŚ jest dziełem idealnym czy innowacyjnym, ale pozytywnej noty i komplementów grze nie odmówię. Przy okazji każdej partyjki grało mi się dobrze, z dużą przyjemnością – nawet w wariancie jednoosobowym. Klawo było wgryźć się, owszem w prostą, ale jednak ciekawie działającą mechanikę budowania z kart machiny produkującej zasoby czy punkty. Decydowanie o tym co poświęcić kosztem czego, a także w jakiej kolejności to wszystko robić, dostarczało odpowiedniej dawki potrzebnej do zainteresowania się grą frajdy. Zdarzało się zdecydować na wspomniane solo, a przecież wielkim zwolennikiem takich potyczek nie jestem.
Nowy Wspaniały Świat to pozycja, która ma w sobie ‚to coś’. W gruncie rzeczy prosta, nie przytłacza zasadami, wygląda niebrzydko, na pierwszy rzut oka nie powala obiecującą wspaniałości mechaniką… a finalnie, po skosztowaniu, okazuje się, że to z pewnością nie byle jaka, aspirująca do jedynie przeciętnego dzieła planszówka. Myślę, że spokojnie może przypaść do gustu wielu odbiorcom o różnym poziomie zaawansowania. Podejrzewam, że odnajdą się wśród nich zarówno Ci zaczynający przygodę z nowoczesnymi grami jak i Ci co już trochę tytułów w swoim życiu ograli.
Wiem, że wydane zostało już rozszerzenie, ale nie miałem okazji w nie zagrać. Nie wiem jak dużo wnosi do podstawki, ale nie ukrywam, że lekkie odświeżenie, uzupełnienie NWŚ o nowe karty byłoby odpowiednim krokiem naprzód. Koniec końców zróżnicowanie nie jest w niej jakieś ogromne…
Finalnie więc – bardzo udane dzieło. Trochę do rewelacji brakuje, ale to mocna pozycja. Chętnie jeszcze do niej wrócę. O, i tyle w temacie.
Najbardziej lubię (mocna strona):
Prostota, rozwijanie produkcji.
Najmniej lubię (słaba strona):
Trochę jednak za mało różnych warunków punktowania na kartach.
Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa FoxGames. Dzięki!