Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Portal Games.
Info:
Autor: Brad Pye
Polski wydawca: Portal Games
Liczba graczy: 2
Czas gry: ~20-40 minut?
W skrócie i ogółem – o zasadach:
Gracze wcielają się w postaci Mrocznych Władców, by stoczyć pojedynek jeden na jeden. Budują talie zasilając je kolejnymi kartami pobieranymi ze wspólnych zasobów, tj. z Ulicy, Targu oraz stosu Akolitów. Zarządzają Potworami, Reliktami, kartami Wpływów. Starają się zadawać obrażenia, bo celem gry jest zbicie punktów życia przeciwnego Władcy do zera.
W swojej turze gracz wykonuje akcje – w dowolnej kolejności i w dowolnej liczbie, kończąc na spasowaniu. Później przechodzi do Faz Czyszczenia i Dobierania, w których czyści swój obszar gry z zagranych w tej turze kart oraz przygotowuje nową rękę dobierając karty do limitu. Przykładowe akcje to:
- Kupowanie kart.
- Zagranie karty spośród tych posiadanych na ręce.
- Zaatakowanie.
- Użycie specjalnej zdolności swojego Władcy.
- Stworzenie lub rozszerzenie Hordy – co wiąże się z dopasowaniem odpowiednich symboli i wywołaniem zdolności dodatkowej (zdolności Hordy).
Dzięki rozbudowie talii będzie dobierał na rękę nowe karty, poszerzając w ten sposób możliwości. Silne Potwory pozwolą na m.in. zadawanie mnóstwa obrażeń. Odpowiednio dobrana armia otworzy drogę do tworzenia Hordy, dzięki której uruchomi przydatne efekty. Być może przyjdzie mu leczyć Władcę czy dobierać więcej kart na rękę. Pewnie wykorzysta moce Reliktów, które zostają na stole po zdobyciu albo skupi się na Potworach z cechą pozwalającą na pozostanie w grze po turze. Da się tu nieźle pokombinować z różnymi efektami i w różny sposób pokierować rozwijaniem talii.
I to mniej więcej tyle, po komplet reguł odsyłam oczywiście do instrukcji.
Wrażenia, refleksje, szczegóły:
Wykonanie:
Oprawa graficzna jest obrzydliwa, przerażająca i… jak najbardziej pasuje do tematu gry. Doceniam wykonaną pracę, myślę, że wielu osobom takie obrazki mają szansę się spodobać, ale jeżeli chodzi o mnie to… jest ciut zbyt mrocznie, ciut zbyt paskudnie.
Jeżeli chodzi o jakość… cóż, pozory mylą. Z początku podejrzewałem, że tak karty jak i plansze długo w dobrej kondycji nie przetrwają. Zdanie zmieniłem. Wygląda na to, że zawartość jest całkiem solidnie wykonana, bo zrezygnowałem z używania folii ochronnych podczas gry, a obramowania kart wciąż są 'zdrowe’. Podobnie plansze – te też mają się wyśmienicie.
Czas rozgrywki:
Gdy już opanować słowa kluczowe (wielokrotnie wracałem do instrukcji, by przypomnieć sobie co oznaczają) to ToL śmiga szybko i sprawnie. Myślę, że dla graczy obeznanych choć trochę z regułami i efektami rozgrywka powinna spokojnie zamknąć się we wspomnianych około dwudziestu, trzydziestu dynamicznych minutach.
Klimat:
Sporo. Wygląd to jedno – robi robotę. Drugie to, w dużej mierze, słowa kluczowe, które (choć tylko odrobinę) rozbudzają wyobraźnię. Jest też choćby klawo działająca Horda czy inne pomniejsze elementy uzupełniające otoczkę koszmaru. Klimat daje radę.
Regrywalność:
Spora – a to przecież jedynie podstawka. Dostępne są rozszerzenia, które (nie grałem) podejrzewam, że ją poprawią. Ale nawet bez nich jest tu dość kart, kilku różnych Władców, zmienność warunków dzięki losowości, by zapewnić grze długą żywotność.
Próg wejścia (przystępność):
Średni… chociaż jest tak głównie ze względu na dość długie opisy kart oraz słowa kluczowe. Łatwo się podczas czytania pogubić, szczególnie gdy ma się już coś wyłożone na stole plus dobierze trochę kolejnych kart na rękę. Ale poza tym same zasady są proste i da się je opanować w mig.
Negatywna interakcja:
Walczymy przeciwko sobie starając się wyzerować licznik życia Władcy rywala. Obijamy się więc regularnie, często zgarniamy jakieś karty ze wspólnych zasobów, używamy wielu zdolności mających na celu uprzykrzyć życie przeciwnikowi, ale… wśród tego wszystkiego brakuje takiej bezpośrednio złośliwej interakcji. Da się zmusić do odrzucania kart z ręki i jest to chyba najwredniejsze co możemy zrobić (czasami nieźle da się tym namieszać).
Losowość:
Jak to w kartach i taliach – jest sporo tasowania swojego deck’u, jest też losowy układ w stosach Targu oraz Akolitów. Taki to typ gry, nie jestem więc zaskoczony. Czasami zdarza się, że coś nie podejdzie do ręki albo nie pojawią się karty na jakie liczymy, (chyba najgorzej jest wtedy gdy szukamy symboli pod Hordę lub Frakcję) ale da się z tym żyć. Poza tym gra jest na tyle krótka, że nietrudno zagrać np. do dwóch wygranych.
Podsumowanie:
Klawa karcianka o odpychającej, paskudnej aparycji. Zwykle nie robi mi to większej różnicy… ale tutaj… obrazki… aż rażą. Na dłuższą metę pewnie bym to przebolał i przestał się czepiać, ale nie jestem pewien czy znalazłbym kogoś, kto regularnie zechciałby ze mną do ToL siadać. Niby tak niewiele, a jednak.
Okej, skoro to wyjaśniliśmy…
…mechanicznie gra jest prosta. Czynności jakie wykonujemy w swojej turze to łatwizna, ich wykonanie nie powinno zabierać wiele czasu. Gra się więc sprawnie i bez większych przestojów. Kombinowania z kartami jest dużo, możliwości rozwoju talii też nie brakuje (choć podejrzewam, że po kilku/nastu? partyjkach apetyt na rozszerzenia może być nie do zniesienia). Ponadto fajnym urozmaiceniem jest system składania Hordy, czyli układania Potworów w rzędzie i parowania ich symbolami. Tym sposobem otwieramy sobie drogę do odpalenia efektów z dołu karty. To rozwiązanie powoduje, że pobieranie z Ulicy, Targu czy stosu Akolitów warto przemyśleć nieco głębiej – a nuż uda się nam wycisnąć z danej karty więcej niż tylko jej podstawowe moce.
Poza tym cieszą Władcy o specjalnych zdolnościach, bo to jednak niezły sposób na ukierunkowanie naszych poczynań, zmianę stylu gry – co ważne, do początkowej talii kart dobieramy dwie z zestawu czterech danego Władcy, a to dodatkowy element ponad jego zdolność.
W Terrors of London dzieje się ciekawie, dzieje się dużo, rywalizacja bywa napięta i jak na dwuosobową karciankę, w której mamy szukać i tworzyć synergie, usprawniać talię będącą silnikiem naszej armii, sprawdza się świetnie. Jeżeli dodatki są przynajmniej tak samo solidne – super. Gdyby nie te klimaty, być może bardziej bym się nimi zainteresował. No i zniechęcają trochę sute opisy na kartach czy słowa kluczowe, ale to raczej kwestia czasu, by obeznać się ze wszystkim i przestać przejmować.
I już, tyle ode mnie. Porządna karcianka ten ToL.
Najbardziej lubię (mocna strona):
System Hordy – łączenie kart zgodnie z symbolami i odpalanie dodatkowych zdolności.
Najmniej lubię (słaba strona):
Dużo tekstu na kartach. Słowa kluczowe. Wygląd.
Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Portal Games. Dzięki!