Zaradna ekipa to podstawa, czyli… o grze The Specialists

Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Explor8.

Info:

Autorzy: Stefania Niccolini, Marco Canetta, Anne-Catherine Perrier, Dimitri Perrier
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: ~60 minut?

W skrócie i ogółem – o zasadach:

Z grubsza The Specialists to planszówa o kompletowaniu ekipy i robienia nią skoków na kasyna, jubilerów czy banki. Wszystko po to, by wyciągnąć w ten sposób dobrą kasę, bo najbogatszy z graczy zostanie na koniec zwycięzcą. Przy okazji warto zauważyć, że jest tu również zgrabny wariant solo, gdzie staramy się nie przegrać partii, a przy tym uzyskać jak najlepszy rezultat.

Duża część gry opiera się na używaniu kości i kart. Oba te elementy nieźle się zazębiają – używając kostek możemy rekrutować nowych członków drużyny oraz używać ich umiejętności. Każda z kart specjalistów bowiem ma w górnym prawym rogu dwa symbole ścianek. Biały – oznaczający jaki wynik jest potrzebny by rekrutować daną postać. Czarny – wskazujący wymagania do odpalenia zdolności. I tu ważne: karty tego samego speca kładzie się jedna na drugiej (pozostawiając odkrytą tylko zdolność przy dolnej krawędzi), dzięki czemu używając efektu nowego członka można odpalić również wszystkie pozostałe z jego stosu – ale tylko jednokrotnie każdą. Druga możliwość jest taka, że używamy jedynie tej nowej zdolności, ale tyle razy ile kart danego specjalisty posiadamy.

Niemałe znaczenie ma tutaj składany z plansz kontynentów oraz planszy Las Vegas obszar gry, gdzie przeprowadzamy napady. Każde miasto (na jednej planszy kontynentu są trzy) oraz w LV zawiera po cztery potencjalne cele dla graczy, tj. bank, dwa razy jubiler, kasyno. Ale uwaga: ekipa gracza może pojawić się tylko raz w tym samym mieście, a przy tym każdy cel może zostać obrabowany maksymalnie jednokrotnie.

By to zrobić trzeba spełnić wskazane warunki, czyli posiadać odpowiednich specjalistów oraz ilość ekwipunku. W nagrodę dostajemy pieniądze (w przypadku banków i jubilerów oznacza się jeszcze za pomocą żetonów (też dają bonus) ile placówek już napadliśmy, co z kolei może skutkować zgarnięciem dodatkowego bonusu lub przełożyć się potem na lepsze efekty z kart). Poza tym za bycie pierwszym w mieście dostaje się bonus, a w przypadku Las Vegas bonus zgarnia każdy kto tam pójdzie. Ponadto mamy również kafle z bonusami za zebranie odpowiednich specjalistów (pozwalają np. modyfikować wynik kości czy zarobić więcej napadając na wskazany rodzaj lokacji). Są też żetony z bonusami za zebranie kafli i za skompletowanie pełnej drużyny, czyli składającej się ze wszystkich sześciu rodzajów specjalistów.

Warto jeszcze wspomnieć, że moce samych speców pozwalają między innymi na zdobywanie kości czy zyskiwanie ekwipunku. Składanie drużyny to nie tylko kompletowanie symboli potrzebnych do zrobienia napadu, ale również złożenie silniczka, który pozwoli się w ogóle do akcji przygotować czy zarobić dodatkowe pieniądze.

I to mniej więcej tyle jeżeli chodzi o reguły. Po komplet zasad odsyłam oczywiście do instrukcji.

Wrażenia, refleksje, szczegóły:

Wykonanie:
Średnie. Jakościowo nie jest źle, bo plansze są grube i solidne, podobnie jak żetony i kafle. Karty mają białe obwódki, więc nieźle idzie im tuszowanie uszkodzeń na krawędziach. Cieszy, że nie są zbyt duże – wygodnie się ich używa i układa w stosy. Poza tym składany z kilku plansz obszar gry pozwala nieźle zarządzać wolną przestrzenią na stole. Plansze graczy zawierają przydatne informacje oraz mają miejsca przygotowane specjalnie pod kości czy żetony.

Jednak kolorystyka gry, umiejscowienie niektórych elementów i w ogóle cała szata graficzna powodują, że często obcowanie z The Specialists było dla moich oczu męczące (i niewygodne) choćby w chwilach poszukiwania jakiegoś info czy elementu. Z początku niezrozumiała była też część oznaczeń, przez co wertowałem instrukcję za wyjaśnieniem ostatecznie dowiadując się, że jest bardzo, bardzo proste.

Czas rozgrywki:
Gra się sprawnie, bez dłuższych przestojów. Wykonywanie akcji z kart czy odpalanie napadów to łatwizna i nie zajmuje dużo czasu. Tym sposobem nawet jeżeli trzeba chwilkę poczekać na swój ruch (grając w więcej graczy niż solo/dwoje), nie trwa to długo. Całość zamyka się w pewnie mniej więcej godzince, może półtorej – czyli, że umiarkowanie.

Klimat:
Delikatny. Zbieramy team, napadamy, gromadzimy kasę – czuć kapkę filmową nutką, którą bardziej jeszcze podkreśla barwne wykonanie komponentów, ilustracje. Nie ma może tego klimatu przesadnie dużo, bo to raczej szczypta dodająca smaku, ale myślę, że ogólnie daje radę.

Regrywalność:
Tasowana talia kart specjalistów, dodajemy do tego małą talię kart informatorów, losowe turlanie kośćmi, sporo zmiennych używanych podczas przygotowania partii: dwustronne kontynenty czy różne zestawy żetonów bonusowych albo mały moduł asymetrycznego rozpoczęcia. Czy to dużo, by urozmaicić i zapewnić świeżość na kolejne zmagania? Chyba tak. Inna sprawa, że umiejętności postaci orbitują często wokół tego samego, są nie dość zróżnicowane i niezbyt ciekawe, więc wiele sprowadza się po prostu do szukania optymalnej drogi do realizacji swojego planu, z pominięciem większej głębi w szukaniu zależności i rozbudowie silniczka akcji.

Próg wejścia (przystępność):
The Specialists nie jest grą wielce skomplikowaną. Owszem, znajdzie się tutaj garść symboli do opanowania czy 'małych zasad’, o których trzeba pamiętać, ale nie ma tego dużo i w miarę szybko da się tytuł ten opanować. Nie jest to może super prosta planszówka, ale jednak lekkostrawna, spokojnie do ogarnięcia w krótkim czasie.

Negatywna interakcja:
Można (i wydaje mi się, że zdarza się to często) zająć komuś miejsce do napadu. Albo podebrać (raczej przypadkiem, bo po prostu bierzemy coś czego sami potrzebujemy) przydatnego specjalistę. Można zrobić też inne małe, delikatnie krzyżujące plany rywalom ruchy – jak np. być pierwszym w jakimś miejscu, by zabrać fajny żeton z premią czy złapać kość z przydatnym wynikiem ze wspólnej puli. Jest czym przeszkadzać, nie brakuje płaszczyzn interakcji z innymi graczami. Próżno jednak szukać narzędzia pozwalającego np. na usunięcie komuś karty lub innego zasobu.

Losowość:
Spora. Czasami przeszkadzało mi, że jakiś konkretny rodzaj speca dobierany był z talii przez większość rozgrywki rzadko, żeby potem wypaść w jednej/dwóch rundach w większej ilości. Potrafi to dość mocno utrudnić napady. Podobnie z kostkami – są sposoby na radzenie sobie z niefortunnymi turlnięciami, ale to jednak kości – bywa z nimi różnie. Jak bardzo, patrząc na całokształt – drażniła mnie losowość? W sumie nie za bardzo, po prostu momentami, punktowo, raz na jakiś czas.

Podsumowanie:

Jak się tak zastanowić, to The Specialists jest grą wielu premii, wykorzystywania umiejek i optymalizowania. Kombinuje się tak, by dobrze wykorzystać zarówno kości – jedną/dwie na ruch – poprzeć to odpowiednim zestawem zdolności z kart lub mocnym efektem jednej. Dodatkowo dobrze, by przy okazji mieć kafelek ze stałym efektem za odpowiednich specjalistów i jednocześnie dopasować ich w miarę do jakiegoś napadu czy dwóch. Ten element gry działa fajnie, pozwala pogłówkować na odpowiednim poziomie, nieźle się bawić w środowisku rządzonym przez proste zasady. I choć pewnie można nawet odnieść wrażenie, zarówno czytając te słowa jak i patrząc jak The Specialists wygląda, że jest to dzieło złożone, przepełnione symbolami oraz trudne w odbiorze. Nic bardziej mylnego – to tytuł, który z powodzeniem okaże się odpowiedni dla niejednego początkującego odbiorcy.

Wypada jednak zauważyć, że nie znalazłem dla siebie wystarczająco 'mięsa’, by wgryźć się i cieszyć na dłuższą metę odpowiednio wciągającą rozgrywką. Po kilku partiach czuję, że już mi wystarczy. Spróbowałem, mechanika działa nieźle, ale więcej już z niej nie wycisnę. I co ciekawe bardziej spodobał mi się tryb solo, niż multiplayer.

No właśnie – solo. Niewiele na ten temat jeszcze napisałem. Właściwie to tyle, że jest. I choć wariant ten nie zmienia w zabawie za wiele, to ma między innymi dwa atuty, które mnie przekonują. Pierwszym są premie za rabowanie jubilerów/banków. Na jednej ze stron planszy gracza znajduje się wariant wieloosobowy, na drugiej zaś do zabawy w pojedynkę – i każda z plansz dostarcza tą stronę w nieco innych warunków – chodzi właśnie o te wspomniane bonusy. Dziwi, że w multi są one bardzo skromne – bo to tylko jeden symbol. W solo jest tego całe mnóstwo, za każdy rabunek dostajemy coś ekstra.

Druga sprawa to możliwość przegrania gry przez specjalne karty powiązane z wynikami na wyrzuconych ściankach. Co rundę turlamy i sprawdzamy sumę oczek, które pozostaną w puli po dobraniu przez nas jednej z kości. Na etapie wyboru mamy więc dodatkowy orzech do zgryzienia, decyzję, która pozostaje w naszych rękach – jaki wynik zostanie i jaki efekt z karty wywoła.

No i poza tym gra się ciut szybciej. I walczy o wynik porównywany na koniec z klimatyczną rozpiską z instrukcji.

Podsumowując więc: The Specialists to kawał solidnej planszówki ze świetnym mechanizmem zbierania kart i używania ich umiejętności. Gra doprawiona odrobiną klimatu i o niskim poziomie trudności jawi się jako tytuł dobry, domknięty przyjemnym wariantem dla jednego gracza. Mam wątpliwości jak wiele frajdy dostarczy odbiorcom zaawansowanym i/lub lubiącym granie w coś cięższego.

Najbardziej lubię (mocna strona):
Zaskakująco – tryb solo. Fajne odpalanie umiejętności speców – na dwa sposoby.

Najmniej lubię (słaba strona):
Po pewnym czasie okazuje się niezbyt 'głęboka’. Chciałoby się więcej wyciągnąć z umiejętności, budować ciekawsze, większe silniczki.

Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Explor8. Thanks!