Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarze gier otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Awaken Realms.
Info:
Autorzy (gra podstawowa i rozwinięcie): Jeffrey Chin, Andrew Nerger
Polski wydawca: Awaken Realms
Liczba graczy: 1-5
Czas gry: ~30 minut?
Uwaga: na zdjęciach w tym wpisie są: gra podstawowa Canvas i rozszerzenie Lustrzane Odbicia, czasami pomieszane, czasami nie.
W skrócie i ogółem – o zasadach:
W grze Canvas wcielamy się w malarzy, których zadaniem jest, nie inaczej, tworzenie pięknych obrazów. Otrzymają za nie oczywiście punkty zwycięstwa, a ten z uczestników festiwalu, który zgromadzi ich najwięcej wygrywa partię.
Pojedynczy obraz składa się z dokładnie trzech przezroczystych wkładek, tzw. kart sztuki. Wsuwa się je w przeznaczoną do tego koszulkę w dowolnej kolejności, tym samym 'malując’ dzieło i uzyskując przy dolnej krawędzi obrazu wiersz symboli. Te właśnie symbole bierze się pod uwagę zaraz po ukończeniu pracy – porównuje je z warunkami punktowania wybranymi do rozgrywki na czterech kartach punktacji. Za każdy z tych warunków możemy dostać wstążkę konkretnego rodzaju. Kończąc grę sprawdzimy ile są one warte i w ten sposób wyłonimy zwycięzcę.
W swoim ruchu gracz wybiera jedną z dwóch akcji. Bierze jedną z przezroczystych kart sztuki ze wspólnej puli z toru (czasami opłaca koszt, kładąc na poprzedzających swój wybór kartach, żetony inspiracji [odzyskuje się je biorąc karty zawierające taki żeton/żetony]). Albo kończy obraz, czyli wybiera trzy z posiadanych wkładek i wedle uznania układa je i wsuwa w koszulkę. Potem sprawdza punktację, zbiera ewentualne wstęgi i kolejka przechodzi na następną osobę.
Po namalowaniu trzech obrazów przez każdego, zabawa dobiega końca.
Jeżeli zaś chodzi o rozszerzenie tytułowane: Lustrzane Odbicia to wprowadza ono, między innymi: nową planszę, która wpływa na dostępne zasoby kart sztuki powiększając nieco dostępną pulę. Zyskujemy też więcej kart punktacji oraz sztuki – te drugie to także dostęp do nowego efektu, czyli tytułowego lustrzanego odbicia. Symbol lustra powoduje, że daną kartę można używać zarówno od strony awersu jak i rewersu, obracając ją zmieniamy układ symboli. Poza tym na nowych kartach sztuki znajdziemy też nową wstęgę – zdobędziemy ten żeton, za każdy pasujący symbol sąsiadujący do tej wstęgi w rzędzie naszego obrazu.
Canvas (gra podstawowa i rozszerzenie) dostarczają też różnych wariantów rozgrywki oraz scenariuszy – te drugie to po prostu propozycje zestawów kart punktacji, podzielone na poziomy trudności i opatrzone stosownym opisem.
I to z grubsza tyle jeśli chodzi o reguły. Po komplet zasad odsyłam oczywiście do obu instrukcji.
Wrażenia, refleksje, szczegóły:
Wykonanie:
Canvas wraz z Lustrzanymi Odbiciami prezentuje się wyśmienicie. Ilustracje są piękne, połączone w jeden obrazek przezroczyste karty tworzą ciekawe kombinacje, uzupełnione o zestawiony z dwóch wyrazów tytuł. Symbole są zrozumiałe, a karty punktacji w razie czego opatrzono dodatkowym opisem i przykładami.
Warto wspomnieć, że karty sztuki powleczono dodatkową folią zabezpieczającą, której zdejmowanie jest nudne, dalekie od przyjemnego, ale na dobrą sprawę nawet niekoniecznie trzeba to robić.
Mata z gry podstawowej wygląda świetnie, choć przyznam, że plansza z dodatku, sztywna i większa, z przeznaczonym miejscem na poszczególne karty czy żetony podoba mi się jeszcze bardziej. Nie ślizga się i pozwala lepiej zorganizować przestrzeń gry.
Jakość poszczególnych elementów jest dobra, ale z małym minusem. A to z powodu pudełka na karty sztuki (tak by zakryć to co leży na wierzchu stosu), które wydaje się dość delikatne – moje podarło się kapkę podczas transportu. Co więcej, nie udało mi się zmieścić wszystkich komponentów z rozszerzenia i podstawki w jednym pudełku, więc jedno z nich służy jedynie za schowek na planszę. No i jeszcze kwestia rysowania kart sztuki – tu niestety spodziewany problem. Powierzchnia łatwo ulega zniszczeniu.
Za to na małe wyróżnienie zasługują śliczne pudełka do obu gier. Stawiając je obok siebie otrzymujemy ładny obraz… ale jeszcze fajniejszym bajerem są otwory na tyle, które pozwalają powiesić je np. na ścianie.
Czas rozgrywki:
Canvas, z dodatkiem czy bez, jest szybkie, krótkie. Przeważnie rozgrywka zajmowała mi coś około kilkudziesięciu (20/30) minut. Złożenie trzech obrazów per gracz to w końcu niewiele.
Klimat:
Nawet nawet. Tworzenie dzieł sztuki oddano tu całkiem dobrze. Jest w tym sporo abstrakcji, bo jednak chodzi przecież jedynie o to, by odpowiednio zestawić symbole, ale dzięki oprawie graficznej i przezroczystym kartom zyskujemy dodatkową warstwę odczuwalnego klimatu. Przyjemnie popatrzeć na te barwne układanki opatrzone klawymi tytułami.
Regrywalność:
Spora. A dzięki dodatkowi jeszcze lepsza. Losowe kart sztuki oraz wiele możliwych scenariuszy punktowania zapewnia długie życie temu tytułowi. A ogólnie rzecz biorąc jest tu nad czym przyjemnie pogłówkować. Nie raz przyszło mi zastanowić się mocniej którą kartę faktycznie potrzebuję wziąć, czy mnie na to stać i co będzie w kolejnych ruchach dostępne do pobrania. Podobnie jak ze składaniem obrazu – tu też jest czym się bawić – jak poskładać to tak, by symbole dały najlepszy możliwy układ.
Próg wejścia (przystępność):
Niski. Zasady są bardzo proste, łatwo je opanować. Nie ma tego dużo, nawet jeśli bierzemy pod uwagę granie z rozszerzeniem.
Negatywna interakcja:
Sprawa rozbija się o podbieranie kart sztuki z rynku. Można komuś zabrać co lepszy kąsek i tyle. Czy to dużo? Jak na ten typ i ciężar gry – w miarę. Mi wystarczyło, choć nie zdziwi mnie zupełnie jeśli część graczy będzie miała co do tego małe zastrzeżenia.
Losowość:
Nie czuć, by psuła zabawę. Wpływa na to jakie karty sztuki pojawią się na stole. Cała talia jest dość gruba, może się więc zdarzyć, że jakiegoś symbolu będziemy mieli przez to mniej. Może to spowodować, że ciężkim okaże się spełnienie wymogów jakiegoś punktowania przez większość grających. Na szczęście im dalej leży element na torze rynku, tym droższy jest do wzięcia – zatem koszt pobierania nowo wyłożonych kart jest zwyczajnie wysoki.
Podsumowanie:
Zarówno dodatek jak i podstawka bardzo mi się spodobały. Kawał świetnej gry z tego Canvas. Gry lekkiej, przyjemnej, z odpowiedniej ciężkości decyzjami do podjęcia. Te nie są bowiem 'płaskie’, bo mała układanka z symboli potrafi być nierzadko ciekawym wyzwaniem. Trzeba jednak trochę głową ruszyć, by jak najlepiej wpasować się w założenia i wyjąć z każdego obrazu jakieś wstążki. Poza tym wstążki te są różnie punktowane na koniec partii, toteż bywa, że pozyskane na początku kierunkują potem nieco nasze poczynania. Jeśli chcemy upolować jakieś bardziej niż inne, wiadomo od razu co potrzebujemy zbierać, co malować.
Drobnym problemem zdawała się być kwestia dostępności kart sztuki, odświeżania toru. Drażniło, że dość wolno zmienia się jego stan. Szczególnie słabo wyglądało to w grach solo/dwuosobowych, szczęśliwie jednak warianty oraz dodatek (dzięki planszy i większemu torowi) łatają to w znacznym stopniu. Jest lepiej, choć nie idealnie.
Tempo gry jest dobre. Akcje mamy bardzo proste, rozgrywkę dynamiczną. I to nawet jeżeli trzeba się chwilę zastanowić nad ruchem. Trzy obrazy na osobę finalizujemy szybko, w sam raz na tytuł o charakterze ładnego, krótkiego, sprawnego wypełniacza. Nie jest skomplikowany, nie jest trudny, ale da się go lubić właśnie za smaczną układankę i dopasowywanie do punktacji w kompaktowym czasie.
Lustrzane Odbicia wnoszą sporo. To solidne uzupełnienie porządnej podstawki. Nowe karty z możliwością grania awersem i rewersem oraz kolejna wstęga do punktowania to świetne rozwiązania. Co prawda wyobrażenie sobie układu na leżącej płasko dwustronnej karcie nadal wydaje mi się ździebko trudne, ale to już narzekanie na wyrost. Słowem: Odbicia nieco podnoszą poprzeczkę, bo dostajemy kolejne czynniki do wzięcia pod uwagę, ale robią grze dobrze. Canvas staje się przez to bardziej złożonym tytułem, ale nie do stopnia, który wybijałby grę poza ramy nałożone przez podstawkę.
Czy rozszerzenie to must-have? Nie sądzę. Sama wersja bazowa też może się podobać. Broni się. Choć bez wątpienia w połączeniu całość zyskuje na różnorodności i głębi.
Kończąc już: Canvas, z Odbiciami czy bez, to gra zasługująca na wysoką notę. Uważam, że w swojej kategorii zalicza się do top’u. Oferuje ciekawy model rozgrywki, który choć niepozbawiony niedociągnięć (bo można zaliczyć tu w sumie niewielką interakcję czy losowość) ostatecznie dostarcza wrażeń pozytywnych. Sądzę, że przypadnie do gustu wielu odbiorcom, w tym także zaawansowanym, lubiącym cięższe pozycje. Bo w tym prostym systemie drzemie solidna mechanika – niby to tylko trzy skrawki z garścią symboli, a tyle w tym frajdy i satysfakcjonującego ruszania szarych komórek.
Najbardziej lubię (mocna strona):
Proste, a ciekawe. Układanie symboli pod punktację.
Najmniej lubię (słaba strona):
Hmm.. chyba losowość i działanie toru – żeby częściej zmieniały się dostępne tam karty.
Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Awaken Realms. Dzięki!