I jest. Druga część wywiadu z Ignacym Trzewiczkiem. Tym razem temat przewodni to już nie gra First Martians, a sprawy bardziej ogólne. Trochę o wydawnictwie, planach na najbliższy czas, ekipie Portal Games i wypadach na konwenty. Zatem może bez zbędnego przedłużania… enjoy!
(Tekst został przeze mnie zredagowany)
Czy znajdzie się w tym roku miejsce na kolejną nową grę Twojego autorstwa, abstrahując od dodatków i reedycji.
„Miałem rozmowę przedwczoraj u nas w firmie i jeden z moich pracowników podszedł do mnie i powiedział zupełnie wprost, że mi współczuje tego roku. I tego ile mam roboty na głowie. Nie sądzę żebym był w stanie zrobić nawet jeszcze ze dwie dodatkowe karty… po prostu jestem totalnie przepracowany. To jest tak, o czym być może nie wszyscy wiedzą, jeśli wychodzą gry ze stajni Portal Games np. Dziedzictwo, Tezeusz, czy w zeszłym roku Poprzez Wieki i tam jest nazwisko autora Kristian Čurla, Michiel Hendriks albo Michał Oracz, to każda z tych gier także przechodzi przeze mnie. W stworzenie każdej z tych gier gdzieś tam jestem bardzo mocno zaangażowany. To nie jest tak, że z mojej stajni, z mojego nazwiska ukaże się tylko First Martians, a resztę roku to ja sobie bimbam. Tak naprawdę w tym roku jestem najbardziej przepracowany w moim życiu. Siedzę od rana do nocy… swoją drogą polecam Snapchata… od kilku tygodni tam jestem i pokazuję jak wygląda mój designerski dzień pracy. Możecie sobie zobaczyć jakie prototypy tworzę. Tam widać generalnie o 11 w nocy albo 12 w nocy ja dalej siedzę i jeszcze tworzę. Pracuję aktualnie w trybie od 8 rano do 1 w nocy co można na Snapchacie oglądać. Natomiast wracając do Twojego pytania: nie – nie jestem w stanie zrobić więcej. Mamy zapowiedziane 51-kę, którą robiłem przez ostatnie miesiące. Gra jest związana z bardzo dużymi zmianami, została przebalansowana przy rozegraniu jakiś dziesiątek testów. Mamy Cry Havoca przy którym też masę gmerałem i masa tam jest mojej roboty. Mamy jeden projekt, który jest tajny, o którym ostatnio Snapchatowałem w tajemnicy, też nad nim siedzę po nocach. Mamy First Martians, mamy nową frakcję do Osadników, mamy dodatki do Osadników, mamy dodatki do Rattle Battle… Ludzie mnie pytają o dodatek do Robinsona i ja generalnie mam na swojej głowie tak dużo w tym roku, że nie wiem czy nie eksploduję, więc raczej nic więcej się nie ukaże, prócz tego co jest zapowiedziane. A zapowiedziane jest i tak kilkanaście produktów, które przeszły przez moje ręce.”
A jak wyobrażasz sobie pobić wraz Portal Games rekord z tego roku… w roku przyszłym?
„Nie sądzę żebyśmy, znaczy… nigdy nie mów nigdy, nie wiem jak wyglądał będzie 2017 rok. Na razie mam na niego zaplanowane dwie gry na pewno i trzecią być może. Zobaczymy czy nam jakieś ciekawe prototypy spłyną przez 2016 rok, żeby je wydać w 2017. Natomiast ja absolutnie nie mam parcia, żeby ten rok 2016 jakoś tam pobijać czy wydać jeszcze więcej gier. Będę szczęśliwy jeśli będę miał jedną świetną grę i to mi w zupełności wystarcza. I nie będziemy mieli presji, że musimy pobić go ilościowo. Mamy Cry Havoca – zewnętrzny autor, następny projekt – zewnętrzny autor, 51-ka – no to akurat reedycja, ponieważ fani się bardzo o to dopraszali… i First Martians – więc te cztery projekty się pojawiły tak zupełnie od siebie niezależnie, z różnych stron spadły nam na głowę i je wydajemy teraz – to nie jest tak, że taka jest nasza polityka, że co roku musimy wydać 4, 5 czy 6 gier. Praktycznie nie będzie się dało tego uciągnąć, żeby utrzymać jakość i produktu i 'designu’. Tak jak mówiłem, ja aktualnie jestem osobą pracującą od świtu do północy i… ileś miesięcy mogę tak wyciągnąć. Ale ileś lat raczej nie.”
Ok, a czy wszystkie założenia na ten rok udało się zrealizować? Czy to co zaprezentowano na Portalkonie, 34 tytuły oraz Heroes of Normandie to pełny plan i jest to komplet tego co chcieliście wykonać?
„Jest kilka gier o które się jeszcze staramy, które są jeszcze niedopięte. Być może jak nam się uda dopiąć te szczegóły, to się jeszcze pojawią w naszym kalendarzu. Tak jak mówiłem na tej prelekcji Portalkonowej – 34 tytuły mamy podpisane, pewne. Natomiast wciąż negocjujemy jeszcze jakieś tytuły, które chcieliśmy mieć w swoim kalendarzu. Faktycznie jest tak, że jesteśmy na etapie kiedy dostajemy różne sample czy propozycje od naszych partnerów z zagranicy albo jakiś nowych zupełnie wydawców, którzy jeszcze naszymi partnerami nie są. Są to gry fajne, ciekawe godne polecenia, ale po prostu się już nie mieszczą w tym katalogu, który mamy. Nie możemy wydać już więcej rzeczy i musimy im powiedzieć, że niestety – pass. Jesteśmy aktualnie w takim stanie, że albo gra jest nieprawdopodobnie wprost genialna i ona wchodzi do naszego katalogu, a jak nie jest genialna to po prostu się już nie mieści. Ten nasz katalog jest już tak pełny fajnych gier, że dla średniaków nie mamy miejsca.
Mieliśmy teraz, w zeszłym tygodniu, bardzo fajną grę dedukcyjną z 'hidden roles’, kawał fajnego knucia, troszkę taki, można powiedzieć Resistance tylko bardziej dedukcyjny, a mniej blefujący. Odpuściliśmy ją. I wyobrażam sobie, że 3 lata temu bym ją wydawał. Wyobrażam sobie, że jak dowolny inny wydawca z Polski też dostanie tego sampla to pewnie ją wyda, więc pewnie ta gra się po polsku ukaże, natomiast nam ona się już nie mieści. Jest fajna, ale nie jest aż tak genialna, żeby się do naszego katalogu zmieściła. Nie jest w stanie pobić tych rzeczy, które mamy już podpisane. Jest to więc bardzo komfortowa sytuacja w jakiej teraz jesteśmy, a z drugiej strony czasem żal, bo ta gra z Rosji całkiem fajna, z chęcią bym ją wydał… ale wszystkiego się wydać nie da, niestety.”
A jak Twoje podejście do platform crowdfundingowych, tak jak trochę w przypadku Master Setu 51. Jak widzisz ewentualne wydawanie gier taką drogą?
„Raczej nie będziemy wydawali gier przez Kickstartera, Wspieram to, czy dowolne inne platformy crowdfundingowe, ponieważ wydaje nam się, że dobrą wiadomością dla naszych fanów jest fakt, że jeśli jakiś tytuł chcemy wydać to jesteśmy tego pewni, wiemy co robimy, inwestujemy w to własne pieniądze, a nie kogoś innego, nie fanów, nie trzeciej osoby. Czyli my ryzykując własnymi finansami przekazujemy bardzo jasno 'message’, że wierzymy w ten tytuł i jesteśmy poważną firmą, poważnym biznesmenem. Są na Kickstarterze i na Wspieram to wydawcy, którzy są uznanymi wydawcami i to są duże, bogate firmy, które tam wydają. Ja nie jestem zwolennikiem tego, żeby firma uznana musiała fanów prosić, że robimy zbiórkę pieniędzy na wydanie gry, bo inaczej tego nie damy rady zrobić. Uważam, że jest to nieszczere i takie jakby troszkę nie fajne. W mojej opinii Kickstarter to jest miejsce albo na projekty 'indie’, czyli jakichś małych wydawnictw, które faktycznie potrzebują pieniążków, albo w ogóle na projekty autorskie, czyli autorów, którzy chcą zrealizować swoje marzenie. Ja używam Kickstartera tylko i wyłącznie na wydawanie swoich prywatnych rzeczy – np. książki o grach planszowych i o projektowaniu gier planszowych. Jest to zupełnie niezwiązane z bazową działalnością Portal Games, dlatego z tym sobie na Kickstartera poszedłem. Wspieram to użyliśmy przy wydawaniu Ambasadorów, ponieważ nie byliśmy pewni czy fani taki dodatek chcą, czy go nie chcą. Zatem dokładnie, uczciwie zapytaliśmy: jeśli chcecie to go damy, jeśli nie chcecie to nie było tematu. Okazuje się, że fani chcą, więc go wydaliśmy. Natomiast w przypadku gier First Martians, Cry Havoc, wiemy że są to świetne gry i po prostu tutaj nie musimy pytać, czy ktoś byłby tym zainteresowany. Wiemy, że jest zapotrzebowanie, wiemy, że jest 'demand’, wiemy, że mamy pieniądze na koncie żeby to sami wyprodukować i nie zawracać gitary fanom przed wydaniem.”
I jeszcze dwa krótkie pytania. Pierwsze: Czy w związku z dużymi planami wydawniczymi masz również plany na poszerzenie ekipy Portal Games?
„W 2015 roku do Portalu zatrudniłem… raz… dwa… trzy osoby. W tym roku mamy pewną już jedną i być może drugą… jeszcze się tak przyglądamy sobie nawzajem, czy będziemy współpracować, czy nie będziemy na stałe. Generalnie Portal rośnie w siłę, tak jak mówiłem, jesteśmy chyba jednym z największych wydawnictw w Polsce. Takich którzy mają faktycznie na pełnym etacie i grafików i marketingowców i 'salesmanów’ i człowieka od produkcji i księgową. To wszystko to jest duża, potężna firma i raczej jest to nieuniknione, że będziemy dalej rośli, że będziemy dalej zatrudniali. Ja zawsze szukam ludzi pracowitych i utalentowanych. Jestem bardzo wybrednym pracodawcą i faktycznie potrzebuję ludzi najlepszych na rynku, po to żeby ten zespół był taki, by miał szansę zrobić hity międzynarodowe. Ludzi których zatrudniam w Portalu uwielbiam, kocham i uważam, że są niesamowici. I na pewno takich ludzi będę dalej poszukiwał. Jeśli tylko się ktoś taki nawinie przed nos i mi pokaże, że ma talent, że jest pracowity i że chce pracować to pewnie się znowu zespół Portalu powiększy. Uważam, że jest to nieuniknione. Wydajemy coraz więcej gier, jesteśmy coraz więksi i ten rozwój będzie pewnie trwał dalej.”
Finalne pytanie, ponieważ ja jestem z Trójmiasta, chciałbym wiedzieć, czy jest szansa zobaczyć kogoś z ekipy Portalu w tym roku na konwentach na Pomorzu?
„To jest bardzo trudne pytanie, bo nie wiem. Nie wiem jak będziemy wyglądali z planami. Wiem, że chyba na GRAMY nie pojedziemy. Ja to mówiłem kiedyś w moim podcaście… koszty tej imprezy są bardzo, bardzo wysokie. Jak onegdaj kalkulowaliśmy, ona była kosztami zbliżona do targów w Essen, co było troszeczkę szalone. Wielkość targów w Essen, a wielkość targów GRAMY… z całym szacunkiem przede wszystkim dla GRAMY oczywiście. Nie wiem. Jak zobaczymy jaka jest oferta w tym roku na GRAMY to ją bardzo uważnie przejrzymy. Jeśli będzie rozsądna to z chęcią przyjedziemy. Mamy faktycznie dużo zapytań z północy Polski. Tam jest bardzo wielu planszomaniaków. Macie tam bardzo fajnych i vlogerów, i blogerów, i jest tam dużo bardzo pozytywnego planszówkowego narodu. Natomiast my nie jesteśmy w stanie inwestować bardzo dużych kwot jeśli nie ma ku temu uzasadnienia merytorycznego. Jeśli dany konwent, dane targi nie są wystarczająco duże…
Najdalej na północy byliśmy chyba w zeszłym roku w Toruniu. Ja wiem, to jeszcze nie jest Trójmiasto i to jeszcze nie jest wybrzeże, ale z Gliwic to jest kawał drogi. To jest cały dzień samochodem czy pociągiem. Natomiast z północy jest Geek Factor, kanał GeekON – ekipa ze Szczecina, i jest masa ludzi pozytywnych, z którymi z chęcią byśmy się spotkali osobiście i do jakiejś knajpki po konwencie poszli. Jednak to musi być wszystko uzasadnione merytorycznie. I tak jak sobie porównujemy oferty konwentów z Warszawy, z Lublina, Pyrkonu w Poznaniu, czy Pionka tu w Gliwicach, to oferty konwentów z Północy są troszkę gorsze. A jak się do tego doda, że dla nas to jest cały dzień jazdy w jedną stronę, cały dzień jazdy w drugą stronę, hotele nie hotele, to z tego się robi operacja prawie, że wyjazd jak na Essen.”