Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa IUVI.
Info:
Autor: Haakon Hoel Gaarder
Polski wydawca: Wydawnictwo IUVI
Liczba graczy: 1-5
Czas gry: ~30-60 minut?
W skrócie i ogółem – o zasadach:
Włościanie to gra, w której wcielamy się w założycieli osad z czasów średniowiecza. Z pomocą kart będziemy rozbudowywać nasze włości i rywalizować z pozostałymi graczami o monety. Bo to właśnie zgromadzona na koniec partii kasa wskaże zwycięzcę.
Uwaga: w pudełku Włościan znajduje się, wraz z wariantem podstawowym, kilka zestawów kart związanych z dodatkami oraz do trybu solo.
Każdy z grających rozpoczyna zabawę z kaflem Ryneczku, który służy, między innymi, pomocną dłonią z rozpisanym schematem przebiegu rundy. Dodatkowo startujemy z kartami na ręku oraz odpowiednio przygotowaną strefą Drogi, czyli miejscem na sześć stosów kart oraz sześć kart początkowych.
Partia dzieli się na rundy, a rundy na fazy. Zawsze są dwie – dobieranie, a po nim budowanie. W tej pierwszej zgarniamy nowych Osadników pobieranych z Drogi. Gracze robią to na zmianę, po jednym, aż do momentu osiągnięcia limitów, czyli dwóch + liczba posiadanych symboli Pożywienia, ale łącznie maksymalnie pięciu. Później sprawa wygląda podobnie, bo budujemy (po kolei, najpierw pierwszy gracz wszystko co chce, potem drugi itd.) góra do osiągnięcia limitu, który równa się dwóch + liczba posiadanych symboli Budowniczego.
To głównie w drugiej fazie 'się dzieje’, gdy zagrywamy nowe karty do osady, rozbudowując ją i tworząc łańcuchy produkcji. No właśnie, łańcuchy. Wielu osadników do jakiegoś należy, a oznacza to tyle, że wystawienie ich na stół nie zawsze jest możliwe. Łańcuch buduje się w konkretnej kolejności, więc jeżeli nie mamy wcześniej wystawionego Osadnika rozpoczynającego, nie możemy zagrać kolejnego, znajdującego się na drugiej pozycji. Tak samo jak nie wystawimy trzeciego nie mając poprzednich dwóch.
Co ważne, z punktu widzenia zagrywania nowych kart ważny jest nie tylko łańcuch, ale również symbol kłódki. Spora część Osadników wymaga opłacenia kosztu odblokowania, który wynosi dwa Złocisze. Fajnie, gdy Osadnik odblokowujący jest wystawiony w naszej osadzie – wtedy zarabiamy Złocisze z Banku. W innych przypadkach – czyli wtedy gdy odblokowującego ma rywal lub nie ma go nikt, będziemy płacić z własnych zasobów.
Targowiska – odbywają się dwa razy na grę i pozwalają zarobić trochę Złociszy. Gdy dojdzie do takiego wydarzenia przeliczamy ile zarobili dla nas Osadnicy i dodajemy monety do swoich zasobów. I tu znowu ważne: w pierwszym Targowisku nie odpalam Formuł Srebrników, czyli tych efektów, które oznaczone są właśnie Srebrnikiem. Robimy to dopiero na koniec gry, podczas drugiego Targowiska – to mocne efekty, które nagrodzić nas mogą mnóstwem Złociszy za spełnienie określonych warunków.
Dodatki są cztery. Łotry, Święci, Spekulanci, Usprawnienia. Wprowadzają trochę kolejnych kart i różnych efektów do gry, które mogą być np. źródłem negatywnej interakcji między graczami. Ciekawi są Spekulanci, bo dodają nowy symbol – Miedziaki – a ten wiąże się z zarabianiem Złociszy na koniec fazy budowy. Jeżeli chodzi zaś o Usprawnienia to grając z nimi wprowadzamy ekstra fazę – fazę usprawnień podczas której sprawdzamy wybrane do partii cele, np. kto ma najwięcej symboli kłódek albo kto ma najwięcej Osadników w swojej osadzie i nagradzamy za nie wygranego/wygranych.
To mniej więcej tyle jeżeli chodzi o reguły. Po więcej odsyłam oczywiście do instrukcji.
Wrażenia, refleksje, szczegóły:
Wykonanie:
Ilustracje mi się nie podobają. Niestety. Nie chcę pisać, że są brzydkie, to w końcu kwestia gustu, ale jeżeli o mnie chodzi, no cóż… Za symbole natomiast daję małego plusa. W pierwszej chwili zupełnie nie umiałem się w nich połapać, szczęśliwie były to tylko pozory. Wkrótce bez większego trudu ogarnąłem strukturę kart i od tamtej pory było już całkiem przyjemnie.
Średnio podoba mi się też wnętrze pudełka oraz separatory, które mają pomagać w organizacji kart. Fajnie, że są, ale trochę mi się to wszystko rozjeżdża i… nie jest wygodne. Chyba niezłym rozwiązaniem mógłby być wciśnięty tam kawałek gąbki lub po prostu nieco mniejsze opakowanie.
Czas rozgrywki:
Krótki. Gra jest szybka, szybko się rozpędza i szybko… kończy. To może nie filer na paręnaście minut, ale grając we trzy osoby było hop siup i po partii. Z jednej strony trochę szkoda, bo Włościanie dają dużo frajdy podczas budowania łańcuchów i powiązań między Osadnikami, tak by wygenerować jak największy przychód. Z drugiej zaś może to dobrze, że prędko się to urywa, nie przeciąga i nie zmusza do żmudnego powtarzania podobnych czynności.
Klimat:
Fajnie to wszystko działa, tworzy spójną całość i nawet nieźle pasuje do tematu. Cieśla na przykład odblokowuje sporo kart w grze, Rybak, Świniopas czy Mleczarka dają Pożywienie, Jubiler, choć ostatni w łańcuchu (wychodzi od Górnika, dalej jest Poszukiwacz, potem Grotołaz) to daje mnóstwo Złociszy. Flisak punktuje za drewno, a Ślusarz za Kłódki. Takich przykładów mógłbym podać mnóstwo. Poza tym dobieranie Wędrownych Osadników z drogi czy odpalanie Targowisk też tu pasuje. Podsumowując więc: klimat daje radę.
Regrywalność:
Dobra! Losowość w kartach załatwia większość sprawy. W razie czego mamy też dodatki, które trochę urozmaicają zabawę. Jest tryb solo jakby ktoś chciał pograć w pojedynkę. Myślę, że jak na 'wagę’ gry oraz czas jaki trzeba na zabawę poświęcić to regrywalność jest naprawdę solidna. O ile od strony mechaniki Włościanie nam podejdą i polubimy to proste zbieranie zestawów kart – nie powinno być źle.
Próg wejścia (przystępność):
Niski. Niema tu wiele do wyjaśniania. Instrukcja może sprawiać wrażenie nieco zawiłej, ale w praktyce okazuje się, że tytuł ten nie należy do skomplikowanych. I nawet niemała ilość kart nie powinna stanowić problemu, bo sporą część obejrzymy już w pierwszej rozgrywce. Wcześniejsza ich znajomość czy nieznajomość nie powinna zbytnio wpłynąć na powstawanie dysproporcji między grającymi. Wprowadzenie dodatków to też łatwizna, choć na końcu zeszytu reguł znalazło się o nich aż dwie i pół strony materiału.
Negatywna interakcja:
Podbieranie kart z Drogi oraz kwestie pobierania opłat za odblokowywanie kłódek to główne metody na interakcję z rywalami. Nie ma tego wiele, ale chyba wystarczy. Etap dobierania robi tu robotę – możemy zwinąć co smaczniejsze kąski, które odkrywamy ze stosów. Nie jest to frustrujące, bo często udawało się znaleźć kolejną kopię tego samego Osadnika już chwilę później. Są też karty z dodatków wprowadzające dość mocne negatywne efekty, no ale można z nich zrezygnować jeżeli ktoś nie lubi takiej formy rozrywki.
Interakcję oceniam na poprawną, myślę, że w zupełności wystarczającą.
Losowość:
Mimo, iż talia Osadników jest wspólna, podobnie jak stosy dobierania na Drodze, to losowość jest dość dobrze ograniczona, między innymi przez rewersy kart na podstawie których (symbole) możemy dość mocno zawęzić nasze domysły co do tego co może się pod spodem znajdować.
Podsumowanie:
Przyznam szczerze, że gdyby nie przyjaciel to prawdopodobnie ominąłbym Włościan szerokim łukiem. Ale szepnął mi słówko czy dwa, że to niezła gra, że warto się zainteresować, no to podążyłem za jego głosem i tak oto udało się pograć. I dobrze, bo tytuł trafił w mój gust. To faktycznie całkiem niezła pozycja jest. Z przede wszystkim fajnym systemem budowania łańcuchów, który przy jednocześnie prostych zasadach i gładkiej rozgrywce (bo mechanicznie mamy tu do czynienia z dobrze naoliwioną maszyną) gra się w ten tytuł bardzo przyjemnie. Jest prosto, przystępnie, a przy tym ciekawie i niedługo. Toteż chętnie do Włościan siadałem i nadal planuję siadać.
Dodatki? Nie jestem pewien czy oddzielenie ich od podstawki jest potrzebne. Z punktu widzenia gracza dość doświadczonego raczej nie. Myślę, że spokojnie można zacząć zabawę wraz z nimi. Pewno dla początkujących może mieć to większe znaczenie, ale chyba raczej niewielkie.
Losowość? No cóż, daleki jestem od stwierdzenia, że psuje frajdę z obcowania z grą, ale niestety nie mogę nie zauważyć, że brak jakiegoś bardziej kontrolowanego ułożenia talii oraz stosów Drogi ponad zwykłe tasowanie rodzi pewien (drobny) problem. Mianowicie to, iż potrzebne do łańcuchów karty nie zawsze pojawią się wtedy, gdy tego oczekujemy (albo nie pojawią się wcale). Bywa, że środek łańcucha dociągniemy na samym końcu partii i dopiero wtedy uda się nam złożyć coś sensownego. Kiepsko, ale cóż począć. Na szczęście grze bliżej do szybkiego filera, niż ciężkiej eurogry, więc można taki stan rzeczy wybaczyć.
Wykonanie? Jakościowo jest nieźle, widać, że przyłożono się do wielu elementów: do instrukcji, do zastosowanych symboli, kolorów, nawet do organizacji zawartości pudełka. Owszem, nie wszystko mi tu pasuje, ale uważam, że całokształt broni się i może niejednej osobie spodobać.
Co więcej na uwagę zasługuje też zaproponowany system wyłaniania pierwszego gracza, który wiąże się z rozegraniem mini gry z użyciem dodatkowych kart. I choć uważam go za zbędny, to jednak świetnie pokazuje jak wielką wagę przyłożono do finalnego produktu. Za to mały plusik. Drobiazgi mają znaczenie.
Ostatecznie więc: solidny, dobry tytuł. Nie rewelacyjny, ale porządny, interesujący… no, po prostu dobry.
Najbardziej lubię (mocna strona):
System budowania łańcuchów produkcyjnych. Proste zasady.
Najmniej lubię (słaba strona):
Brzydka szata graficzna. Czasami zbyt szybko się kończy.
Recenzja dokonana dzięki uprzejmości Wydawnictwa IUVI. Dzięki!