Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Board&Dice.
Więcej zdjęć? Dodatkowy wpis znajdziesz tu: Look inside! – Multiuniversum!
<KABOOM>
.
.
.
Cisza. W oddali wąskiego korytarza słychać tupot obcasów. Męskich… obcasów. Ostry dźwięk wibruje od ściany do ściany i niesie ze sobą nadchodzącą obecność zdyszanego naukowca.
<KABOOM>
.
.
.
Cisza. Tym razem gwałtownie przerwana skrzypiącym zawiasem szybko rozpłynęła się w gęstym od napięcia powietrzu. Drzwi pokoju trasnęły o ścianę ukazując strzelistą komnatę wypełniona gratami maści przeróżnej. Ciasne pomieszczenie otaczało gromadę jajogłowych stojących pośrodku.
<KABOOM>
.
.
.
Znów cisza. Zdyszany badacz zatrzymał się w progu i szeroko otwartymi oczami dał znak kolegom. Znak, który zdawał się mówić: „Panowie, nie jest dobrze. Chyba jesteśmy w …”. Niecenzuralność słów doskonale wtopiła się w jego spojrzenie, a uczeni zrozumieli – tym razem to nie przelewki.
<KABOOM>
.
.
.
– Cóż, nie wygląda to dobrze szanowny magistracie. Portale zaczynają przesiąkać do naszej rzeczywistości, a czego skutki, mam nadzieję, są dla Państwa jasne. Nie powiem, żeby radowało mnie to w najmniejszym choć stopniu, pora zatem wziąć się do roboty.
-Zaraz chwilecz…
-Prosze mi nie przerywać. Jak już wspomniałem i jak zdaje się twierdzić nasz zdyszany kompan, stanęliśmy w obliczu bardzo, nazwijmy to, niewygodnej okoliczności.
-Przep..
-Zatem! Ktoś z Was moi drodzy, zakłócił pracę transformatorów, co swoją drogą było do przewidzenia… i teraz, w tej właśnie chwili zaczyna dziać się coś bardzo niekorzystnego – nie tylko dla nas samych, ale również dla całej populacji ziem…
-Najmocniej przepraszam, ale zauważ…
-Kompletnie nie rozumiem grubiaństwa jakim epatuje Pana postawa doktorze. Myślałem, że zna Pan zasady dobrego wychowania, gdy ktoś wyższy tytułem, inteligencją… no tak, próbuję wyjaśnić zawiłość i grozę sytuacji, kultura oraz dobre maniery nakazują zamilknąć.
-Kontynuując. Nie wiem czemu dopuszczono do tak ważnego projektu grupę tak nieopierzonych, narwanych, nachalnych wyrobników jak Wy, szanowny magistracie. Ahh… Wybaczcie mi uniesienie, nie zrozumcie mnie źle, przepraszam. Do sedna: w tej chwili pozostaje nam zaleczyć otwartą ranę i czekać, aż sprawa ucichnie. Być może, jeśli podążycie za moimi wskazówkami, nie rozniesie się to dalej, a fundusze przeznaczone na eksperyment uda się ukryć w dostawach pączków i kawy.
A teraz słucham doktorze. Co miał nam Pan do powiedzenia?
-Ja? Już nic.
– Jak to nic? Śmie Pan żartować? Ze mnie?
-Nie, gdzieżbym choćby próbował. Chociaż… A niech mnie… Czy umie SZANOWNY Pan liczyć do pięciu?
-No kpina. Kpina w żywe oczy!
-To ja Panu przeliczę. Ile mamy transformatorów? Pięć? Pięć. Ile wybuchó…
<KABOOM>
.
.
.
Gęsty pył uniósł się nad ziemię wzniecony niemrawym ruchem dłoni. Jeszcze przed chwilą śnieżnobiały fartuch przypominał teraz znoszony płaszcz zbliżony kolorem do pancerza podstarzałego nosorożca. Przysypana gruzem powierzchnia pokoju zaczęła falować, a spod ogólnego zniszczenia powoli wygrzebywało się pięciu naukowców.
– I mamy piąty. Pięknie. Teraz przynajmniej nie musimy się już spieszyć. Eh… to cud że żyjemy. Zaraz… jak… cudowny… To p..portal…
Od narratora: Szanowny Pan doktor miał trochę racji. Częściowo. Eksplozje owszem, mieli za sobą. To że żyli było również przyjemną nowiną. Pozostał jednak jeszcze jeden mały, istotny szczegół. Detal, który chyba dziwić nikogo nie powinien. Bo z otwartej Bramy prędzej coś wyjdzie, niż spróbuje doń wejść. Na stacji nie byli sami. Może pora zamknąć kilka Portali?
Ten przydługi wstępniak to moje wyobrażenie sytuacji jaka miała miejsce na chwilę przed wydarzeniami z gry Multiuniversum. Myslę, że całkiem nieźle podpowiada, o czym ta niewielka karcianka może być. W razie czego trochę więcej informacji i to bardziej konkretnych, znajdziecie w niniejszym materiale. Tekst zrodził się na podstawie doświadczeń z prototypem, którego pierwsze rozgrywki przytrafiły mi się niedawno w pobliskim Koszalinie – podczas imprezy Planszówki nad morzem. I zbytnio nie przedłużając dodam tylko, że gra przypadła mi zdecydowanie do gustu i stawiam ją wysoko w prywatnym rankingu najlepszych tytułów na jakie trafiłem w tym roku. Udanej lektury.
Info:
Autor: Manuel Correia
Polski wydawca: Board&Dice
Liczba graczy: 1-5
Czas gry: ~20-45 minut
Słowem wstępu, odrobinę o regułach:
W trakcie rozgrywki w Multiuniversum zadaniem grających będzie zbieranie kart portali, które zamykać można z użyciem specjalnych narzędzi. Z końcem partii bramy do innych rzeczywistości dostarczą punktów zwycięstwa, a odłożone i nieużyte zasoby spowodują ich stratę. Przed rozpoczęciem zabawy należy przygotować pole do gry, czyli rozłożyć laboratoria, transformatory, złożyć stosy portali oraz talię kart akcji i kart odrzuconych. Z kolei gracze wybierają swojego pionka i odpowiadające mu laboratorium, ustawiają się na odpowiednim transformatorze i dobierają rękę startową.
Karty akcji (niezwykle istotne w trakcie rozgrywki) podzielone są na dwie części – po stronie lewej mają pięć zdolności (np. ruch, zamknięcie portalu, czy dociąg), a po prawej ikonę zasobu wraz z symbolem śmietnika. Co z taką kartą możemy zrobić? Otóż dołożyć do magazynu (czyli przygotować na później), zwyczajnie odrzucić lub skorzystać z akcji. Te natomiast, mają bardzo ważną właściwość – każda z nich działa tylko i wyłącznie wtedy, gdy nasz pionek stoi na karcie odpowiadającego jej kolorem transformatora. Co więcej, przy urządzeniach znajdują się stosy otwartych portali, więc wizytując dane pole mamy możliwość zamykać przejścia leżącego przy naszej aktualnej pozycji. I mały przykład dla wizualizacji: chcąc zdobyć portal ze stosu przy białym transformatorze musimy na niego przejść, odrzucić kartę akcji z białą ikoną zamknięcia i oddać przygotowane wcześniej odpowiednie zasoby.
Brzmi to może niezbyt jasno, ale w rzeczywistości nie jest specjalnie trudne. Większą część rozgrywki pochłania zarządzanie kartami akcji, przez co jasne staje się, iż jest to kluczowy element gry. Warto wspomnieć, że w Multiuniversum znajdziemy jeszcze inne ciekawe usprawnienia – przykładowo specjalne cechy poszczególnych transformatorów (w dużej mierze generujących interakcję – np. zamiana portali, czy też ich kolejności). I to właściwie z grubsza tyle. Przejdźmy teraz do dania głównego, czyli zestawienia…
Moich refleksji:
A może… partyjkę?
Podkreślmy tezę już na początku i to bez owijania w bawełnę. Multiuniversum to gra, która niesamowicie mnie zaskoczyła. Od pierwszych dostępnych w Sieci zdjęć, aż do chwili obecnej upłynęło sporo czasu, w trakcie którego przyszło mi przyznać się do błędów i gruntownie przemodelować opinię. Nie przypuszczałem jak wiele dobrej zabawy może skrywać się między kartami małych, portalowych rzeczywistości i że moja przygoda z nimi zacznie się 'na poważnie’ już na etapie wersji papierowej. Wyciętej zresztą własnoręcznie. Po testach w Koszalinie, trawiąc raptem dwie partie wiedziałem, że mam przed sobą tytuł naprawdę wyśmienity, idealnie trafiający w moje upodobania. Wkrótce gra miała wchłonąć mnie na dobre, co po wtóre nauczyło mnie, iż pozory mogą mylić.
Od strony mechanicznej gra jest całkiem prosta. Kilka zmyślnych założeń zmontowanych w całość i już, produkt gotowy. Niekiepski świat zagadkowych wymiarów, niestabilne otoczenie i zabiegani naukowcy zamknięci zostali w ramy zasad zaiste dobrze przemyślanych i voilà! Mnogość wyborów jakich dostarczają karty – zarówno akcji jak i transformatorów – robi naprawdę świetną robotę. Niech kolejny przykład będzie tutaj dowodem:
Załóżmy, że na początku rundy mamy na ręce trzy karty. Na stole zaś rozłożonych jest pięć stosów portali, po jednym przy każdym transformatorze. Nasz pionek naukowca gości przy żółtym i obecnie czeka na wydanie rozkazów. Dysponujemy trzema akcjami, pora więc zacząć planować. Aktywne obecnie opcje z kart to ikonki żółte – niech będą to ruch, zamknięcie portalu oraz użycie zdolności lokacji na jakiej stoimy. Jeśli wykorzystam cechę transformatora – dobierz trzy karty i zatrzymaj jedną – moje możliwości poszerzą się, a to nawet trochę kuszące… Z kolei jeśli zdecyduję się pójść (dzięki ruchowi) na transformator czerwony, pozostaną mi dwie akcje, ale zapewne inne niż te które mam teraz… plus ewentualna umiejętność, na której się zatrzymam. A może by tak… odłożyć karty jako narzędzia, przydadzą się do zamknięcia porta…
…multum kombinacji, perspektyw na rozegranie rundy – to zdecydowana siła Multiuniversum. Przy tym łatwość z jaką można przyswoić reguły oraz regrywalność, bo losowy rozkład portali i kart akcji pomaga w tym zakresie, kształtują razem super rozgrywkę o przyjemnym i średnio-lekkim przebiegu. Ahh.. i byłbym zapomniał – interakcja. Wydaje mi się, iż jest na bardzo dobrym poziomie, wyścig po zamknięte bramy do obcych światów, podbieranie ich i manipulacja dzięki transformatorom to w mojej ocenie wystarczająco wiele jak na tak niewielki tytuł.
Design
Cóż. Nie jestem pewien jak to napisać. No bo… przyznaję że tak, grafiki podobają mi się i to nawet bardzo. Kreska to zdecydowanie mój klimat, nieco mroczna, szczegółowa, ogólnie kawał świetnej roboty. Zastanwiam się tylko, dlaczego wespół z wielkim pająkiem, czymś na wzór mechanicznego tyranozaura, przerośniętym szczurem i innymi raczej mało przyjaznymi stworzeniami… na kartach występuje tajemniczy zając (królik?) zombie (?!), podobny do żelkowego… miś z maczetą (O_o)… czy coś co wygląda jak strach na wróble z głową cebuli. Takie, bądź co bądź, kreatywne podejście do tematu właściwie… chyba mi pasuje. Wygląda inaczej, ciekawie i nawet trochę zabawnie. No dobra – i całkiem pozytywnie.
Losowość
Sądzę, że plasuje się na akceptowalnym poziomie. Czasami dobra karta portalu podeszła rywalowi, czasami mnie. Bywało, że chwilę dłużej grzebałem za odpowiednią akcją w talii dociągania albo nie mogłem wyszukać potrzebnego narzędzia. Ogólnie jednak to tylko drobne niedogodności, które mocno nie wypaczyły podejmowanych partii. Jeśli już miały czelność wtrącić się w rozgrywkę, to na tyle dyskretnie, że mogłem je zaakceptować bez większego grymasu. A w skrajnych sytuacjach, gdy starały się napsuć wyjątkowo złośliwie – przymykałem oko, w razie czego mogę przecież za chwilę zagrać raz jeszcze…
Solóweczka milordzie!
Jest tu i wariant solo. Zwykle nie podchodzę do takich z wielkim entuzjazmem, przecież nie po to sięgam po planszówki, by grać w samotności. Ale gdybym już zdecydował się zasiąść do stołu w pojedynkę to myślę, że z dużym prawdopodobieństwem spróbowałbym pozamykać przy okazji jakieś portale. Do tej pory zawalczyłem raz i nie żałuję. Lekko zmodyfikowane zasady dobrze ukształtowały wariant solo. Z dodatkowym przeciwnikiem, który krąży po transformatorach i dość szybko zgarnia karty, gra się przyjemnie. 'Bot’ co turę pobiera dwa narzędzia i porusza się z lokacji do lokacji, po drodze chwytając bramę (oczywiście jeśli ma odpowiednie zasoby). Cały mechanizm działa sprawnie, zatem taka potyczka może okazać się niezłym wyzwaniem jeśli już się jej podjąć. To fajny wariant. I dobrze, że jest.
Na dwóch vs więcej
Myślę, że Multiuniversum radzi sobie bardziej niż poprawnie z aspektem skalowania. Czy gramy we dwójkę, czy singla, czy też w trzy i więcej osób – całość śmiga prawidłowo, choć rozgrywka różni się nieco w zależności od liczby uczestników. Raczej więcej planowania 'do przodu’ czeka nas, gdy podejmujemy partyjkę w mniej licznym towarzystwie, natomiast im szersze grono grających – tym większa zmienność i więcej reagowania na to co dzieje się aktualnie z kartami. Lekkich wahań 'charakteru’ tytułu nie zaliczam do złych. Ba, to nawet mały plus. Mamy szansę na zróżnicowane 'doświadczenia’ z rozgrywki, przy wciąż świetnej mechanice i sympatycznym kombinowaniu.
Dodatków! (Uwaga! Minusy!)
Cóż, gdybym miał prawo głosu w kwestii rozbudowy systemu… życzyłbym sobie dodatków, które jeszcze mocniej poszerzą możliwości oraz opcje punktowania. W gruncie rzeczy, to jeśli chodzi o jakieś minusy, to zaliczyłbym tu chyba niewielkie zróżnicowanie kart portali. W prototypie miałem ich zaledwie dwadzieścia – po cztery na każdy transformator. Toteż co partię używałem wszystkich, bez odrzucenia choćby paru do pudełka – ot tak, by dodać trochę pierwiastka nieprzewidywalności.
Z drugiej strony zmodyfikowałbym również możliwości zbierania punktów. W tej chwili zyskujemy je jedynie za portale oraz symbole, które się na nich znajdują. Za pięć różnych lub za kilka takich samych – ekstra kilka PZ’tów. Prosto i klarownie… choć gdyby czepiać się naprawdę mocno – chętnie widziałbym tą część dużo bardziej zróżnicowaną.
I na zakończenie:
Nie zamierzam się rozpisywać. Dość słów padło powyżej. Multiuniversum to jedna z najlepszych gier jakich próbowałem w tym roku. To tyle. Dziękuję.
Jednym zdaniem:
Sporo możliwości i świetne mechanizmy zamknięte w małej karciance o wybornych grafikach.
Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Board&Dice. Dzięki!
Pamiętaj, zostawiając lajka łechtasz ego autora tekstu i zdjęć.