Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Lacerta.
Lubię karcianki i lubię prześwietne Puerto Rico. Dlatego też za wersję karcianą zabrałem się z dużą przyjemnością. Pograłem. Przemyślałem. Wziąłem się za recenzję. A może by tak rozsiąść się wygodnie i przeczytać? Oto ona.
Info:
Autor: Andreas Seyfarth
Polski wydawca: Lacerta
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ~45-60 minut?
W skrócie i ogółem – o zasadach:
W trakcie gry w Puerto Rico Gra karciana do wykonywania akcji wykorzystuje się karty postaci, których jest pięć. Budowniczy – pozwala na budowanie kart (budynków), Burmistrz – dzięki niemu dobieramy karty z talii na rękę, Kupiec – z jego pomocą możemy sprzedawać towary zgromadzone na budynkach produkcyjnych, Nadzorca – wybierając go odpalamy produkcję na budynkach produkcyjnych. Jest jeszcze Poszukiwacz, który pozwala dociągnąć kartę na rękę, ale nie jest to akcja, a tak zwany przywilej. No właśnie – przywilej. Gry w rundzie gracz wybiera postać wszyscy włącznie z nim mają możliwość skorzystać z jej akcji. Z przywileju natomiast tylko gracz wybierający. I tak: gdy zdecydujemy się na Budowniczego możemy budować taniej (normalnie wystawiając budynek odrzuca się określoną ilość kart, dzięki przywilejowi odrzuca się jedną mniej). Bierzemy Kupca – mamy możliwość sprzedać o jeden towar więcej. Przywilej Burmistrza – wybieramy z pięciu kart, nie z dwóch i zatrzymujemy jedną. Zaś przywilej Nadzorcy – możemy wyprodukować na dwóch budynkach, pozostali tylko na jednym. W każdej rundzie wybranych zostanie tyle postaci ilu jest grających – każdy po jednej.
Budynki warte są punkty zwycięstwa oraz w większości posiadają przydatne funkcje. Oczywiście na części z nich, tj na budynkach produkcyjnych, produkuje się i przechowuje towary. Są również karty o koszcie sześć, które wprowadzają fajne warunki punktowania na koniec gry.
Ah. I w pudełku jest też dodatek. To po prostu więcej kart, które można dołożyć do zabawy.
Partia kończy się po rundzie, w której przynajmniej jeden z graczy zbuduje swój dwunasty budynek. Osoba z największą liczbą punktów zwycięstwa wygrywa.
Po więcej szczegółów odsyłam do instrukcji. 🙂
Wrażenia, refleksje, szczegóły:
Wykonanie:
Całkiem niezłe. Chociaż nie ubierałem kart w foliowe koszulki to wygląda na to, że sprawują się dobrze – raczej nie powinny prędko się zniszczyć. Jakościowo więc jest spoko. Ilustracje nawet mi się podobają, a opisy na kartach nie przysporzyły większych problemów. Może w przypadku jednej czy dwóch kart miałem wątpliwości co do ich działania, ale to drobiazg.
Werdykt? Kciuk w górę, porządna robota.
Czas rozgrywki:
Ok. Gra jest szybka i dość krótka. Jeśli się nie ociągać, a przy tym znać też choć częściowo karty oraz to jak funkcjonują, rozgrywka nie powinna się przeciągać.
Klimat:
E-e, nie wczułem się. Używanie kart i kombinowanie w jaki sposób wycisnąć więcej punktów od pozostałych graczy pochłaniało moją uwagę na tyle, że zabrakło jej na zatopienie się w klimatach karcianego Puerto Rico. Na szczęście zupełnie mi to nie przeszkadzało. Mechanika gry ma wystarczająco dużo dobrego do zaoferowania.
Regrywalność:
Super, choć od razu zaznaczam – najwięcej frajdy dała mi zabawa z dodatkiem. Więcej kart to więcej możliwości rozwoju, więcej możliwych kombinacji wystawienia budynków. Dodając do tego losowość tworzy się obraz gry, która raczej prędko mi się nie znudzi. Szkoda tylko, że kart postaci jest tylko pięć (wybory często są dość oczywiste) i nie można ich sobie np. wymienić na inne lub dodać jedną czy dwie więcej.
Próg wejścia (przystępność):
Niewysoki, ale też nie bardzo niski. O ile reguły zaliczyłbym do całkiem prostych, o tyle wygranie z obeznanym z karcianym PP graczem może okazać się sporym wyzwaniem.
Negatywna interakcja:
Średnia. Odpowiednie wybieranie postaci może być dobrym narzędziem negatywnej interakcji. To, że mamy wpływ w jakiej kolejności używane będą akcje w rundzie, a także zabieranie dla siebie przywileju ma duże znaczenie dla przebiegu partii i jak najbardziej otwiera drogę do pokrzyżowania komuś planu działania.
Losowość:
Znaczna. Czasami mi przeszkadzała, ale w umiarkowanym stopniu. Tasowanie talii swoje robi, nie zawsze udawało się dostatecznie szybko lub w ogóle znaleźć konkretne karty. Chyba najgorzej bywało z 'szóstkami’, czyli kartami gwarantującymi dodatkowe warunki punktacji. Często są one kluczowe dla wygrania gry.
Ale to nic, losowość jest moim zdaniem na akceptowalnym poziomie. A co ważne, wpływa też w dużym stopniu na zróżnicowanie partii.
Podsumowanie:
Choć kapkę się obawiałem (bo planszową wersję gry lubię, więc oczekiwania miałem spore) to ostatecznie karciane Puerto Rico mi się spodobało. Z początku, po zmaganiach we dwie osoby i bez rozszerzenia odniosłem wrażenie, że tytuł ten będzie miał krótką żywotność i wkrótce mi się znudzi. Ale jak już dołożyłem dodatek, a do stołu dosiadł się trzeci gracz – zmieniłem zdanie. Wciąż mechanicznie było nieźle, ale większa różnorodność kart i zmiana w rywalizacji o postaci i ich przywileje pozytywnie wpłynęła na moje odczucia. Na dwie osoby gracze wybierają po dwie karty, na zmianę. Na trzy i cztery każdy po jednej – i właśnie ten wariant podoba mi się bardziej. Zatem przekonałem się do Puerto Rico Gry karcianej. Chętnie w nią grałem i planuję jeszcze nie raz zagrać. Raczej nie rozdzielę podstawki z dodatkiem, bo po pierwsze: nie utrudnia on bardzo zabawy i po drugie: fajnie dopełnia całości.
Co w grze mi się podoba? Wiele elementów. Choćby łatwe do opanowania zasady i mechanikę budowania kart za odrzucanie innych kart. Główkowanie co odrzucić, a co zostawić daje dużo radości. Podobnie zresztą jak decydowanie co zbudować najpierw lub jaką postać wybrać dla siebie. Wszystko to składa się na naprawdę fajną grę, w kompaktowym wydaniu, o przystępnym czasie rozgrywki, niezłej regrywalności…
A minusy? Może czasami losowość. Może wariant na dwie osoby nie do końca mi leży. Może za mało postaci do wyboru… Może… A może nie warto marudzić, bo gra jest po prostu fajna? Tak, to chyba to. Gra jest fajna :).
Najbardziej lubię (mocna strona):
Proste zasady, zgrabna mechanika.
Najmniej lubię (słaba strona):
Chyba wariant na dwie osoby.
Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Lacerta. Dzięki!