Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa IGAMES.
Info:
Autor: Oleksandr Nevskiy
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: ~45-90 minut?
W skrócie i ogółem – o zasadach:
W grze Settlement gracze wcielając się w przywódców kierujących grupami osadników, którym przyjdzie między innymi budować, eksplorować, walczyć z potworami, czy zdobywać i wydawać różnego rodzaju surowce. Na przestrzeni sześciu rund do dyspozycji jest zestaw siedmiu akcji aktywowanych z użyciem pionków osadników. Dodatkowa możliwość to zapraszanie bohaterów, spośród których część zapewnia przydatne bonusy, a wszyscy dają punkty zwycięstwa – określoną liczbę lub w zależności od tego ile struktur danego typu zbudowaliśmy.
Akcje pozwalają na:
– Wznoszenie budowli – opłacamy koszt, używamy jednego pionka i bierzemy wybrany kafelek, który ląduje u nas na planszy, w strefie osady, na jednym z dziewięciu pól jednej z trzech ulic.
– Eksplorowanie – zaczynamy od pierwszego poziomu kafelków eksploracji – co wymaga użycia jednego pionka. Kafelek kładziemy w pierwszym rzędzie naszego obszaru Wildlands. Jeżeli pojawi się tam potwór to dokładamy również jego pionek. Później eksplorujemy już sąsiadując od pierwszego kafla, a wzięcie ze stosu drugiego lub trzeciego wymaga odpowiednio dwóch lub trzech pionków osadników.
– Wzniesienie fortyfikacji – potrzebujemy do tego jednego osadnika, dokładamy kafelek wieży na kafelek eksplorowanego wcześniej terenu, na którym nie ma obecnie żadnego potwora w ten sposób zabezpieczając go (a przy tym zyskujemy miejsce do pobierania surowców – bo na fortyfikację można potem wysyłać robotników).
– Polowanie – w zależności od rodzaju potwora musimy wykorzystać do tej akcji od jednego do maksymalnie czterech pionków osadników. Musimy też mieć takiego potwora w swoim obszarze gry, na kaflu terenu. Za pokonanie dostajemy nagrodę.
– Aktywację ulicy – czyli aktywowanie rzędu w naszej osadzie. Wysyłamy jednego robotnika, by pozwolił odpalić zdolności zbudowanych kafelków na wybranej ulicy. Każdą z ulic możemy aktywować raz na rundę.
– Aktywację regionu – czyli odpalenie eksplorowanych terenów z wybranego rzędu wymaga użycia jednego pionka, nagradza surowcami wskazanymi na kafelkach. Jeżeli pole pilnowane jest przez potwora – nic nie dostajemy. Uwaga – po tej akcji mogą pojawić się na naszych terenach nowe potwory. Tak jak z ulicami – każdy rząd można uruchomić raz na rundę.
– Użycie fortyfikacji – jak wspomniałem wcześniej – wysyłamy pionka i zgarniamy zasób wskazany na danym terenie.
Dodatkowo w trakcie gry używamy artefaktów, które dodają przydatne efekty. Staramy się zarządzać zasobami i zgarniać bohaterów, bo dają sporo punktów. Na koniec gry osoba z największą liczbą PZtów wygrywa partię.
Jest też wariant solo, który bardzo delikatnie różni się od podstawowego i chodzi w nim również o zebranie jak największej ilości punktów.
Po komplet zasad odsyłam oczywiście do instrukcji.
Wrażenia, refleksje, szczegóły:
Wykonanie:
Jest nieźle. W pudle znajduje się cała masa małych komponentów o dobrym wykonaniu. Sporo drewnianych pionków i znaczników zasobów, trochę kart z ładnymi, klimatycznymi obrazkami czy też kafelków i plansz – grubych, solidnych. Szkoda trochę, że duże plansze nieco się odkształciły i nierówno leżą na stole (choć to może kwestia pojedynczego egzemplarza lub nieodpowiedniej wilgotności w mieszkaniu). Cieszy notatnik do liczenia punktów oraz zrozumiałe oznaczenia i dobra organizacja planszy gracza i planszy głównej – z miejscem na różne komponenty.
Czas rozgrywki:
Gra śmiga płynnie w przyjemnym czasie, który trafiał u mnie mniej więcej w założone ramy. Czyli coś około 60 minut na partię. Wykonywanie akcji jest proste, nie trwa długo nawet wtedy gdy może zdawać się inaczej – czyli podczas odpalania rzędów. Robi się to szybko i bez zgrzytów.
Klimat:
Podoba mi się motyw eksploracji, pojawiających się potworów, walki z nimi, wystawiania fortyfikacji czy wydobywania w dziczy surowców. Część polegająca na budowaniu miasta też jest niczego sobie, ale nie trąca klimatem już tak ładnie jak znajdujące się powyżej Wildlands.
Regrywalność:
Warunki są bardzo różne w każdej partii. W zależności od tego jakie karty się pojawią (wymagają różnych zasobów do wydania, by zabrać bohatera), kiedy i jakie budowle będą dostępne, co uda się eksplorować – czy pojawią się potwory i jakie. Albo które artefakty będziemy mieli do wyboru. Zmienia się tu sporo. I choć budowanie silniczków (rzędy terenów i ulice) nie jest może jakoś bardzo rozbudowane (to z grubsza przerabianie czegoś w coś innego lub po prostu produkcja surowców) da się tu znaleźć sporo przyjemnej zabawy. Ale. Ale na dłuższą metę możemy się złapać na wdrażaniu podobnych/tych samych schematów, przez co wiele sprowadza się wtedy do optymalizacji, a nie do odkrywania nowego, testowania innej drogi do zwycięstwa.
Próg wejścia (przystępność):
Zasady nie są skomplikowane i można je szybko opanować. Instrukcja ładnie wyjaśnia o co w tym wszystkim chodzi, a przystępne oznaczenia ułatwiają obcowanie z grą. Może nie jest to tytuł dla zupełnie początkujących, ale wydaje mi się, że gracze, którzy już coś tam nowoczesnych planszówek mieli okazję spróbować, poradzą sobie i tu, bez większego trudu.
Negatywna interakcja:
Niewiele jest możliwości wpływania na poczynania przeciwników. Interakcja sprowadza się do zabrania jakiegoś elementu – czy to karty bohatera, czy budowli, czy artefaktu. Trochę to mało, przez co podczas zabawy czuć mocno, że każdy gra sam ze sobą – i tylko czasami coś tam się na stole zmieni we wspólnej puli.
Losowość:
Część elementów jest potasowana i zakryta w stosach, a co za tym idzie, może się zdarzyć, że dostaniemy z eksploracji/stosu budynków elementy na których zupełnie nam w danej chwili nie zależy albo nie podejdą zbytnio karty bohaterów. I niezbyt mi się to podoba, bo mam wrażenie, że za bardzo odbija się na punktacji końcowej (choć pewno w skali makro i tak większe znaczenie będą miały umiejętności graczy).
Podsumowanie:
Solidna pozycja – z niewielką interakcją, o prostych regułach, średniej długości czasie rozgrywki, z klawym mechanizmem budowania silniczka i odpalania akcji, o niezłym wykonaniu i nawet-nawet klimacie. Ze zgrabną mechaniką, której tryby ładnie się zazębiają i pozwalają w prosty sposób pobawić się w przerabianie surowców i zdobywanie punktów. Poza tym to niezła gra pod wariant solo – w instrukcji potrzebny był tylko mały fragment, by opisać zmiany jakie w nim zachodzą. Zatem łatwy to tryb do spróbowania, a przy tym zachowujący prawie wszystko to co w grze wieloosobowej.
Na początku rozgrywka bardzo mi się spodobała i chętnie do Settlement wracałem. Podobało mi się rozwijanie osady i eksploracja, wstępne próby składania zestawów akcji na ulicach i produkcji ciągniętej z Wildlands gdzie przy okazji mogłem zapolować na jakiegoś potwora dawały radę, intrygowały. Niestety z kolejnymi partiami entuzjazm troszkę zgasł i ustąpił po prostu płynnej i fajnej zabawie. Wciąż grało się dobrze, ale po zapoznaniu ze wszystkimi budowlami i większością kart oraz kafli terenów wiedziałem już czego się spodziewać. W związku z czym pozostało po prostu kombinować z jak najlepszym wykorzystaniem tego co gra aktualnie rzuca do użytku. Wiele czynności się powtarzało, pojawiły się pewne schematy.
Nie oznacza to jednak, że gra jest słaba. To dobrze zaprojektowany i zrobiony tytuł, który oferuje rozrywkę w przyjaznym środowisku z elegancką mechaniką. W odpowiednich odstępach czasu, raz na jakiś czas mógłbym do niej wrócić, by dobrze spędzić coś około sześćdziesięciu minut przepełnione zarządzaniem zasobami i robotnikami, przerabianiem, produkowaniem, wypełnianie celów.
Jeżeli coś chciałbym żeby tu urozmaicić, rozwinąć to z pewnością akcje – czyli dodać więcej kafli z ciekawszymi opcjami na punktowanie w osadzie i podobnie rozwinąć kafle terenów. Ponadto wzbogacić talię bohaterów – tam już pewnie nieznacznie, bo jednak są trzy rodzaje punktowania zależne od posiadanych elementów i czwarte w postaci po prostu wartości punktowych. Cieszy też, że z herosów zgarniamy czasami bonus w postaci dodatkowych robotników, ale właśnie tam chętnie widziałbym jeszcze jakieś ciekawe premie.
Poza tym jest nieźle. Porządnie. Nic nadzwyczajnego, ale jednak dość, by Settlement zasłużyło na pozytywną notę. Dobra robota.
Najbardziej lubię (mocna strona):
Odpalanie rzędów ulic i regionów. Proste zasady, zgrabny mechanizm ogólnie.
Najmniej lubię (słaba strona):
Losowość w eksploracji. Za mało ciekawych efektów z budynków – np. do zdobywania punktów.
Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa IGAMES. Thanks!