Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Rebel.
Info:
Autorzy: Martino Chiacchiera, Michele Piccolini
Polski wydawca: Rebel
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: ~90 minut?

Już…
…bardzo dawno temu widziałem fragment jakiegoś filmiku, na którym prezentowano Księgę Cudów. Pamiętam, że dość mocno zaintrygował mnie system z rozkładanym, wielkim drzewem wyrastającym wprost z rozłożonej książki. Podobnie zresztą jak wiele ruchomych elementów, które coś tam robią gdy się ich używa.
A potem… potem minęło trochę czasu i o niej zapomniałem. Dopiero dzięki zapowiedzi polskiej edycji wróciła mi pamięć – ej, w sumie chętnie bym w to zagrał.
Zatem nie chcąc odbierać sobie przyjemności z odkrywania różnych tajemnic i cudów, starałem się od tego momentu unikać wszelkich obrazków czy filmów traktujących o grze. Skutkiem czego doszło do dość nietypowej sytuacji… mianowicie dopiero po ukończeniu wszystkich sześciu scenariuszy i poznaniu zakończenia zorientowałem się, że gro z tego co jest normalnie w Księdze Cudów ukryte, zostało pokazane na nagraniu na stronie wydawcy oraz na odwrocie pudełka. Owszem – bez kontekstu i kart rysujących fabułę niewiele bym z tego zrozumiał, ale… cóż, bardzo się cieszę, że jakimś cudem udało się uniknąć tych wszystkich spojlerów.


O czym jest Księga Cudów i jak się w nią gra? To bajkowa przygodówka o kooperacyjnym charakterze. W trakcie zabawy bierzemy pod kontrolę bohaterów, którzy z użyciem tytułowej księgi odwiedzą świat tajemniczej Onirii. Zmierzymy się tam z różnymi przeciwnościami (w tym często z tzw. zębaczami, których figurki są dostępne od samego początku), będziemy podejmować decyzje na podstawie zebranych informacji, rozwijać swoje postaci, odkrywać sekrety, używać zdolności, turlać kostkami. Czeka nas moc ciekawych wydarzeń, wyzwań, starć z przeciwnikami.
Szkielet rozgrywki oparty jest o bardzo proste poruszanie, walkę z użyciem kości, zbieranie tzw. iskierek magii (potrzebnych między innymi do używania różnych zdolności) czy po prostu odkrywanie i odczytywanie kart przypisanych do jakiegoś pola. Często robimy właśnie to, czyli ruch, atak, użycie umiejętności, przeczytanie karty. Całość trudno nazwać skomplikowaną, choć nie znaczy to, że jest prosto i idzie jak z płatka. Mamy o czym dyskutować, a współpraca w drodze do osiągnięcia wspólnego celu daje masę frajdy, często skłaniając graczy do zabawy ‚nad stołem’. Decyzje warto bowiem podejmować i rozstrzygnąć w grupie, gdyż nieprzemyślane ruchy mogą okazać się opłakane w skutkach. Dużo do powiedzenia w tej materii ma losowość, która lubi czasami pokrzyżować szyki. Co zaś tyczy się fabuły i jej odkrywania – jest porządnie, choć obecnie znając, z grubsza, całość – nie rewelacyjnie. Jednak dzięki temu, że wyprawę do magicznego świata odbywamy w drużynie to ostatecznie Księga nagradza nas po prostu klawą, porządną rozrywką. Innymi słowy: potrafi zaskoczyć i jednocześnie, choć nie stale, bo tylko chwilami, bardzo urzeka.



Zatem o ile reguły gry oceniam jako zwyczajnie lekkostrawne, a przy tym można je pojąć w mig, to już w kwestii poziomu trudności poszczególnych scenariuszy… cóż, ciężko przypisać temu jakąś konkretną wartość, ocenę, ale chyba nieźle pasuje tu słowo: nierówno. W znacznym stopniu wpływ na nasze poczynania ma wspomniana już losowość. To jak nam pójdzie zależy nierzadko od dobrania karty czy turlnięcia kostkami. Pozornie prosta sytuacja potrafi, w kilka chwil, zamienić się w fest tarapaty. Bywało, że starcia, a nawet całe rozdziały wychodziły banalnie prosto, a ich ukończenie nie zabierało wiele czasu. Z drugiej strony jednak trafiały się akcje zupełnie odwrotne, gdy radość ustępowała frustracji, rzut za rzutem wychodził kiepsko, albo dociągnięcie karty wywracało sytuację do góry nogami. To zdecydowanie najsłabsza składowa Księgi Cudów – losowość.
Ale zaskakujące obroty akcji oraz podejrzane opcje wyboru w narracji fabularnej mają też swój urok. Częściowo mogą się podobać. Gra nabiera wtedy dodatkowych rumieńców i pozostawia nas z uczuciem, że pomimo sporej liniowości (bo przecież ciężko oczekiwać czego innego – książka zbudowana jest w określony sposób) mamy jednak wpływ na to jak potoczą się nasze losy. Myślę, że jak na poziom złożoności i mając na uwadze potencjalnego odbiorcę Księgi, klimat oraz spektrum możliwości decyzyjnych mają się dobrze. Jest wystarczająco barwie, interesująco i odpowiednio bogato w wybory jak na tytuł tego kalibru.



Mam też pewne ‚ale’ co do regrywalności. Choć wiem, że część opisów mnie ominęła (i pozwoliłem sobie niektóre sprawdzić, już po ukończeniu całej kampanii), a ponowne rozegranie całości mogłoby owocować nieco innym przebiegiem i ugryzieniem historii od innej strony, to szczerze mówiąc… wcale nie chce mi się tego robić. Już na etapie powtórki pojedynczego rozdziału miewałem momenty zwątpienia – hej, chcę iść dalej, poznać kolejny fragment… – co dopiero przechodzić wszystko od początku. Powtarzanie tego samego, przy tym znów turlanie kostkami, zbytnio nie zachęcało. Dlatego kampanię w świecie Onirii widzę raczej jako jednorazową wyprawę, z możliwie jak najmniejszą liczbą powtórek pojedynczych odcinków. I nawet jeżeli, choć nie jestem tego do końca pewien, jakieś co barwniejsze kąski mi umknęły (bo wybrałem coś w miejsce czegoś, bo rozegraliśmy akcje tak, a nie inaczej) to nie żałuję. I tak bawiłem się przednio. A poza tym, kto wie, może za jakiś czas przyjdzie znów udać się wewnątrz Księgi Cudów, gdy zapomnę już nieco fabułę…
Na koniec chcę jeszcze wspomnieć o jednym szczególe, a mianowicie o wykonaniu. Otóż wygląd, cała oprawa gry jest na bardzo wysokim poziomie, szata graficzna może urzekać, a poszczególne elementy prezentują się po prostu pięknie. Ale, i podejrzewam, że zapewne dotyczy to niejednego egzemplarza, po jakimś czasie użytkowania, po Księdze będzie widać, że coś było…. no właśnie, używane. Co gorsza, na dokładkę trafiły mi się odstające, niedokładnie dopasowane, składane kawałki, jeszcze przed zagraniem. Cóż ostatecznie wydaje się, że taka już natura, po prostu cecha tego typu zabawki.


Podsumowując więc: fajna gra. Znalazłem tu coś wyjątkowego, nawet jeśli z wyraźną losowością czy krótkim potencjałem – na jedno, może dwa przejścia (z dłuższą przerwą) – to jednak wartego uwagi. Nie spodziewałem się tajemnic zamkniętych w tym barwnym pudle, chętnie przechodziłem kolejne scenariusze i nie przeszkadzał mi nawet ewidentnie dziecięcy, baśniowy świat. Całość ubrana w proste reguły i różne widoczne bardziej, mniej lub na pierwszy rzut oka – wcale bajery, może się podobać. Jako dorosły i doświadczony odbiorca nie żałuję spędzonego czasu i nie da się ukryć, że liczę na powtórkę w przyszłości… tyle, że w składzie o mniejszej średniej wieku uczestników całej przygody. Bo Oniria ma w sobie coś interesującego co chętnie pokażę innym.
Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Rebel. Dzięki!