Bzz. Bzz. Bzz. Beez

Uwaga, ważne. Materiał reklamowy – egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie od wydawnictwa Rebel.

Info:

Autor: Dan Halstad
Polski wydawca: Rebel
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ~30-45 minut?

W skrócie i ogółem – o zasadach:

W skrócie o Beez można napisać tak: zabawa w zbieranie nektaru i układanie go w otworach plastra miodu. Dokładniej zaś: każdy z grających steruje jedną figurką pszczoły i śmiga od kwiatka do kwiatka, by kolekcjonować drewniane elementy występujące w różnych kolorach i dwóch rozmiarach. Nektar układa na planszy, a jego rozłożenie ma duże znaczenie dla końcowej punktacji. Dlaczego? Ano dlatego, że podczas przygotowania rozgrywki decydujemy się na dwa indywidualne zadania oraz ustalamy trzy wspólne – wszystkie one dotyczą kolorów znaczników nektaru lub ich ułożenia na plastrze miodu.

W swojej kolejce planujemy lot, wykonujemy go, zbieramy nektar (jeśli zatrzyma pszczółka stanie w odpowiednim miejscu), a na końcu wkładamy (jeden lub dwa elementy) do otworów na swoim plastrze.

Duże znaczenie dla rozgrywki ma podstawka naszej figurki – to sześcian, którego wszystkie ścianki poza jedną, opisane są cyframi. Te zaś oznaczają jak wiele pól w linii prostej w tą stronę pokonuje pszczoła. Przód nie ma cyfry, oznacza jednak kierunek, w którym będziemy lecieć – po wybraniu ścianki, obracamy owada frontem do danego boku, po czym poruszamy się o wybraną wartość – nie mniej, nie więcej.

Jeżeli zatrzymamy się na środku kwiatka możemy zabrać nektar, ten na którym stoimy oraz jeden mniejszy, przystający. Wkładamy go/je potem na pole/pola naszego plastra miodu zgodne z wartością wykonanego właśnie ruchu.

Warto wspomnieć też, że zatrzymanie się na płytce z liściem – konkretniej: na polu z kropelką wody – pozwala na wykonanie natychmiast kolejnego ruchu.

Partia kończy się, gdy ktoś zgromadzi co najmniej dwanaście elementów nektaru. Dogrywa się wtedy rundę do końca. Finalnie zliczamy punkty za wypełnione cele i wyłaniamy zwycięzcę.

I to mniej więcej tyle – po komplet reguł odsyłam oczywiście do instrukcji.

Wrażenia, refleksje, szczegóły:

Wykonanie:
Jest nieźle. Są super figurki, ładne płytki kwiatów, świetne plansze plastrów miodu – z wygodnymi otworami na znaczniki. Nieco mniej podobają mi się karty czy sam nektar – są zwyczajne, bez polotu, po prostu ok. Ogólnie rzecz biorąc jednak gra prezentuje się dobrze. Na plus mamy również wypełnienie pudła, które ma fajne przegródki do porządkowania zawartości, w tym także zamykany box na figurki. Co prawda nie jest idealne (np. nie zawsze wygodnie wyjmuje się z niego elementy), ale daje radę.

Czas rozgrywki:
Raczej krótki – gra się nie ciągnie, całość można pyknąć bardzo szybciutko. Pewno te około 30/40 minut to odpowiedni, średni czas na pojedynczą partyjkę.

Klimat:
Przyzwoity. Fajnie zbiera się i układa kolorowe znaczniki w plastrach. Figurki i kwiatki też robią swoje. Klimat jest, choć bez szaleństw. Ot odpowiednia porcja jak na grę o charakterystyce Beez.

Regrywalność:
Zmienny układ płytek oraz różne warianty punktowania za zadania powodują, że środowisko gry jest bardzo zróżnicowane i dostarcza tym samym sporo regrywalności. Jeżeli komuś spodoba się mechanika ruchu i układania nektaru (jest też wariant zaawansowany, który nieco utrudnia zadanie, bo nektar wkładamy tak, by sąsiadował z tym włożonym wcześniej) to uważam, że świeżości co partię powinno wystarczyć na długo.

Próg wejścia (przystępność):
Niski. Reguły są proste, można je sprawnie i szybko przekazać. Z grubsza to po prostu ruch i przekładanie znaczników z kwiatów do plastra.

Negatywna interakcja:
Można kombinować ze zabieraniem nektaru (tak żeby uprzedzić rywali) czy też starać się czasami blokować im ruch (bo dwie pszczoły nie mogą stanąć na tym samym polu). Można spróbować wymusić koniec gry zbierając nektar szybciej niż inni – w ten sposób powodując, że pozostali gracze nie zgromadzą go tyle co my. Narzędzi do interakcji nie ma może przesadnie dużo, ale jak na ciężar i długość rozgrywki jest to do zaakceptowania.

Losowość:
Po przygotowaniu rozgrywki nie ma w jej trakcie losowości. Wszystko rozbija się więc o ułożenie kwiatów, liści, dobranie kart. I myślę, że tyle w zupełności wystarcza.

Podsumowanie:

Zatem czy Beez mi się spodobało? Tylko trochę, i to głównie na samym początku. Byłem miło zaskoczony prostym systemem poruszania pszczółką i układania nektaru pod konkretne zadania. Wydawało mi się nawet, że z partii na partię znajdę tu coraz więcej dobrej zabawy, szczególnie, że z początku średnio szło mi planowanie ruchów. Niestety, im dłużej grałem tym bardziej oddalałem się od bajecznych figurek i reszty kuszącej zwartości pudełka. Teraz uważam, że ta ciekawsza cześć gry, czyli układanie nektaru w plastrze i zdobywanie punktów dzieje się za szybko, a pragnienie spełnienia warunków punktacji na dłuższą metę nie jest już tak ekscytujące i wciągające jak w pierwszej czy drugiej partii. Z drugiej strony jest też ta część zabawy polegająca na śmiganie po kwiatkach, co na pierwszy rzut oka wydaje się zgrabnym i klawym mechanizmem – niestety, w praktyce prędko mi się to znudziło.

Słowem: latanie pszczołą to tu, to tam jakoś mnie nie przekonuje, a od gromadzenie nektaru i punktowania oczekuję więcej – by oferowało większą 'głębię’, trwało dłużej.

Być może dla początkujących graczy, którzy szukają rodzinnej, luźnej i szybkiej rozgrywki bez prądu, Beez okaże się niezłym tytułem zyskującym też nieco dzięki swojemu wyglądowi. Dla mnie lekkość, łatwość i dobre wykonanie to za mało. Nie ma tu w czym zatopić zębów (co nie znaczy wcale, że gra powinna być znacznie trudniejsza), a co za tym idzie – rozgrywka nie cieszy, po pewnym czasie stała się nudna, nie budzi już większych emocji. Wachlarz decyzji do podjęcia i przemyślenia jest nie dość duży, a planowanie ruchów w przód czy drobna interakcja nie ratuje sytuacji. Szkoda.

Najbardziej lubię (mocna strona):
Proste zasady.

Najmniej lubię (słaba strona):
Z punktowania chciałoby się wycisnąć więcej soków.

Recenzja dokonana dzięki uprzejmości wydawnictwa Rebel. Dzięki!